piątek, 9 marca 2012

Rozdział 3.

* Rano *
- Sam! Wstawaj. Nicol przyszła. - krzyczała moja mama z dołu.
- Już. - krzyknęłam. - Nawet wyspac się nie dadzą. - powiedziałam.
- Ale ruchy wykazuj.
- Oj jo!.
Zwlokłam swoje zwłoki z łóżka i poszłam do łazienki sie umyc i ubrac. To był ostatni dzień dzisiaj w tym domu. Jeszcze kilka godzin i na lotnisko. Bogu dzięki, że z moja przyjaciółką. Ubrałam wygodne dresy, a włosy rozpuściłam. Zeszłam na dół. Widok mnie przeraził, że o mało na ojomie nie wylądowałam. Zobaczyłam moją rodzicielkę w koszuli nocnej, w której nigdy nie spała i ten... no... John w samych bokserkach.
- Bez komentarza. - powiedziałam mierząc ich. - Gdzie Nicol? - spytałam
- Wyszła, bo musiała gdzieś iśc. 
- Czyli mogę dalej iśc do krainy Morfeusza? - spytałam idąc w stronę pokoju.
- Nie. - odpowiedział John.
- Czy ty jesteś moją matką?! - spytałam wkurzona
- Nie nie jestem, ale...
- To po chuj sie odzywasz. - powiedziałam przerywając mu.
-  Nie tym tonem i nie takim słownictwem moja panno. - wtrąciła sie moja mama.
- Wiesz co nie jestem głodna i nie mam ochoty siedziec tu. - odpowiedziałam patrzac jak mama nakłada mi płatki.
- Masz zostac. Musimy Ci coś powiedziec. - oznajmiła Paulinne( tak ma na imię mama Sam)
- Niech wam będzie. - usiadłam.
- John z nami zamieszka. - oznajmiła moja rodzicielka.
- Że co? Czy was totalnie w głowę grzeje? - spytałam podenerwowana.
- Uważaj do kogo mówisz. - wtrącił sie John.
- Czy ktoś do cholery pytał cię o zdania? - zaczęliśmy sie kłócic.
- Słuchaj Sam. Tez chce byc szczęśliwa. - powiedziała mama.
- Mam gdzieś to wasze szczęście. Mam gdzieś Ciebie i tego twojego Johna. Żyjcie swoim życiem, ale mnie do tego nie mieszajcie.
- Nie mów tak. Będziesz jeszcze żałowac tych słow. - mówiła mama.
- Wątpie w to szczerze. A na deser powiem Wam, że nie ździwcie się jak za 2 miesiące nie wrócę. - powiedziawszy te słowa poszłam do siebie do pokoju, trzaskając przy tym drzwiami.
Myślałam sobie - chciałabym byc już w Londynie. Tak, pewnie myślicie sobie, że mnie grzeje, ale taka jest prawda. Nie chce tu już mieszkac. Nie mam dla kogo tu życ. Chce zacząc nowe, lepsze życie. Bez nich.
Nie chciałam ich już widziec na oczy. Obrzydliwy widok. Spojrzałam na zegarek - Była godzina 11.00 czas sie dopakowac. Byłam już spakowana, ale nie wszystko jeszcze miałam.
* Około godziny 15.00 *
Za godzinę mam lot. Jestem juz spakowana. Moja walizka jest już na dole. Dzwoniłam do taty czy nas opbierze. Powiedział, że tak. Za chwile powinna byc Nicol. czeka mnie rozmowa z nia o Dereku. Nie chce o nim mówic, ale musze z kimś pogadac o tym. Poszłam do łazienki i wzięłam letni prysznic. Ubrałam sie w jeansy, bluzke z krótkim rękawem, a na to koszule w kratę i trampki. Włosy spięłam w koka. Zeszłam na dół i nalałam sobie soku pomarńczowego. Gdy zadzwonił dzwonek podeszłam otworzyc. myślałam, że zalicze tam zgon W drzwiach stała Nicol, a obok niej...

♥♥♥

Musiałam zatrzymac w tym momencie, żeby było bardziej tajemniczo haha.. jak myślicie? Kto będzie stał obok Nicol? ;)

♥♥♥

Jutro postaram sie dodac następny. Z łaski swojej zostawcie komentarz, żebym wiedziała bynajmniej, że ktoś to czyta. ;D