czwartek, 27 grudnia 2012

Część II Rozdział 2

- Ale jak mogłeś mi to zrobić ? - mówiłam płacząc.
Co to w ogóle ma być, że on ma dziecko z Sam, moją najlepsza przyjaciółką.
- Nie wiem... po prostu tak wyszło. - odpowiedział.
- Tak wyszło ?... Czy ty w ogóle człowieku siebie słyszysz ? Twoja dziewczyna leżała 2 lata w śpiączce, a ty tymczasem zrobiłeś dziecko jej najlepszej przyjaciółce ?
- Nicol, ale pozwól mi dokończyć. gdy byłaś w śpiączce, my z Sammy bardzo się do siebie zbliżyliśmy...
- Ale to cię nie usprawiedliwia.
- Daj mu w spokoju dokończyć. - wtrąciła się Sam.
- No i... straciłaś bardzo dużo krwi. Każdy chciał Ci pomóc. Jednak masz bardzo rzadką grupę krwi. I tylko ja i Sam miałem odpowiednią grupę krwi. Jednak lekarze zrobili dodatkowe badania i jak się okazało, nie możemy być razem.
- Dlaczego ? - spytałam, próbując ułożyć sobie wszystko w jedno.
- Ponieważ jesteśmy rodzeństwem.
No chyba kurwa nie. ile jeszcze tych niespodzianek ?
- Ale jak to rodzeństwem ?
- Normalnie.
- No ja pierdole, nie wiedziałam.
- Chodzi o to, że macie, znaczy się mieliście wspólnego ojca - nie żyję, niestety. - odpowiedziała za Harry'ego Sam.
Za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Kompletnie nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.
Żyłam sobie jako jedynaczka, a tu BUM okazuję się, że moja mama pieprzyła się z tata Hazzy. No po prostu zajebiście.
- Wiem, że powinnam zostać, ale niestety muszę się z Wami pożegnać. - powiedziała Sam.
- Czemu ? - spytałam
- Mam badania kontrolne.
- A mogę iść z Tobą ? - spytałam nagle. Nawet mnie wiem czemu się spytałam...
- Tak.. jasne. - odpowiedziała lekko oszołomiona Sam.
Powoli wstałam z łóżka. Vicky podała mi szlafrok, a Liam z Niallem pomogli mi dojść do sali.
- Witam Sam. Widzę, że przyprowadziłaś znajomych. - powitał nas doktor.
- Tak. Mam nadzieję, ze nie bedzie to jakis wielki problem ?
- Oczywiście, ze nie.
Sala na szczęście była duża i pomieściła nas wszystkich.
Sam leżała na specjalnym łóżku, Harry był obok niej. Spojrzałam jeszcze raz na sam. Ona patrzyła na mnie. Z jej ust wyczytałam " Przepraszam" - po Polsku. Ale ona nie miała mnie za co przepraszać. Nikt nie jest winny temu, że nie mogę być z Harrym, ponieważ to mój brat.
Ja się do niej tylko uśmiechnęłam, ale nie tak normalnie. Ona wiedziała o co chodzi.
Wszyscy usiedli na krzesłach.
- No to zaczynamy.
Doktor na brzuch Sam, nałożył bezbarwny żel, zgasił światło i uruchomił maszynę.
Po chwili widzieliśmy coś na ekranie. Płód w 6 miesiącu. Dziecko Harry'ego i Sammy.
usłyszałam tez bicie serca. Rozpłakałam się. Wszyscy bynajmniej uronili kilka łez.
To było i przerażające i przepiękne.
- Chcecie poznać płeć ? -  Sam spojrzała na Harry'ego, a potem na doktora.
- Tak.
Lekarz chwile pojeździł po brzuchu dziewczyny.
- To... chłopiec.
Zaczęliśmy się cieszyć jak szaleni. nawet Harry, który od zawsze marzył o dziewczynce.
- Będę mógł mu wybrać imię ? - spytał Harry, gdy trochę ochłonęliśmy.
- Oczywiście. - odpowiedziała Sam i pocałowała mojego brata. Jak to dziwnie brzmi...
Lekarz podał dziewczynie chustki, a ta wytarła brzuch.
- Kiedy kolejna wizyta ? - spytała dziewczyna.
- Dziecko rozwija się prawidłowo i nie ma żadnych powodów do niepokoju. Na kiedy masz termin ?
- Na 27 Grudnia.
- To piękny prezent na święta będzie. Dzisiaj mamy 25 października, więc widzimy się za miesiąc. Gdyby coś cię niepokoiło to proszę zadzwoń.
- Dobrze. dziękujemy.
Chłopcy pomogli mi dojść do mojego łóżka. Pożegnałam się z wszystkimi, a gdy oni wyszli - rozbeczałam się jak małe dziecko, bo nie mogłam uwierzyć w to wszystko co się dzieję.

- Sam -

Dobrze nie wyszliśmy...
- Louis, do cholery, czyś ty oszalał ?
- A co miałem zrobić, kiedy miała się dowiedzieć ? Jak dziecko się urodzi ?
- Ale nie rozumiesz, że ona dopiero co ze śpiączki się obudziła ? Jest w totalnym szoku, a ty z taką niespodzianką wyskakujesz ?
- Wątpię, że od was kiedykolwiek by się dowiedziała. Żyłaby w przekonaniu, że to MOJE dziecko, a nie twoje.
- Dobra chłopaki. zakończcie tą kłótnie. Jesteśmy w szpitalu. - musiałam to przerwać, bo pomiędzy Harry'm, a Louisem wybuchłaby jeszcze jakaś bójka, a to bardzo możliwe.
Jak zwykle pod szpitalem stał tłum paparrazi, ale na szczęście pomógł nam Paul, który skądś się wziął.
W ciszy wróciliśmy do domu. Każdy do swojego.
- Głodna ? - spytał Harry, gdy weszłam do kuchni.
- Yhymm...
- Okej to zrobię coś.
- Kocham Cię wiesz ? - podeszłam do niego i go pocałowałam.

- Marta - 
- Kochanie?!
- Na dole.
Coraz bardziej się stresowałam. Z każdym krokiem miałam ochotę zawrócić. Jednak wiedziałam, że muszę mu powiedzieć prawdę. Musi to wiedzieć. nawet jeżeli miałby mnie na zawsze znienawidzić.
weszłam do salonu. Zayn oglądał telewizję. usiadłam obok niego.
- Co się dzieję ? - spytał widząc moją smutną minę.
- Wiesz... muszę Ci coś powiedzieć...
- To mów. - Zayn wyłączył telewizor i odwrócił się w moją stronę.
- To jest na prawdę trudne... - w oczach miałam łzy...
- Spokojnie, kochanie...
- okej... więc 2 miesiące temu była impreza i wszyscy chcieliśmy odpocząć i wszystko potoczyło się tak szybko... i... wy jesteście do siebie tacy podobni...i Zayn ja na prawdę nie chciałam. Za dużo wypiłam i to on zaczął. Zayn... ja ja cię zdradziłam.
- Z kim ?
- Z Nathanem z The Wanted.
Potem już tylko usłyszałam trzask drzwi.

♥♥♥

Skończyłam. 
macie taki prezent na święta. :) 

Liczę na Waszą opinię w postaci komentarzy :) 

sobota, 24 listopada 2012

Część II Rozdział 1 [WIELKI POWRÓT]

- To już trwa 2 lata, a jeżeli ona nigdy się nie obudzi ? - powiedział jakiś damski głos. Znałam go. Należał do Sammy.
- Spokojnie kochanie... musi się obudzić. nie może nas tak zostawić. Lekarz powiedział, że miała wstrząśnienie mózgu i cały czas jest w śpiączce, jednak już niedługo. - ten głos znałam jak własną kieszeń. Należał do mojego chłopaka - Harry'ego. Tylko czemu powiedział do sam kochanie...?
Usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi.
- Dzieciaki, idźcie już do domu. Jest późno, a wy siedzicie tu cały dzień. nie karzcie mi was stąd wynosić.
Sam, widać, ze jesteś wykończona. Harry, proszę zabierz ją. Wrócicie tu jutro. - lekarz, bynajmniej wydawało mi się, że to było on wyszedł.
- Poczekam w aucie. - powiedział Harry. Po chwili usłyszałam jakby ktoś się... całował ? O co tu chodzi ?
Po zamknięciu drzwi nastała cisza, jednak Sammy ją przerwała.
- Proszę Nicol, obudź się. To trwa za długo. Ja ledwo się trzymam. Proszę. Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że to była Caroline. Tak, to ona dźgnęła cię nożem. Została zatrzymana.... Tak wiele się zmieniło... Muszę Ci powiedzieć tyle rzeczy, chociaż i tak Ci już o nich mówiłam. le jaką mam pewność, ze to ty wszystko usłyszałaś?... żadną. Ja na prawdę przepraszam Cię za to wszystko co się wydarzyło. Jest mi wstyd, za to co zrobiłam. Wiem, że będziesz na mnie cholerni zła, ale musisz poznać prawdę...
Po tych słowach Sam wyszła.
O co jej chodziło? Jaką prawdę? O czym ona mówiła? nie mogę uwierzyć, że to była Caroline. I te jej słowa " Za Harry'ego suko..." wiedziałam, że ten głos skądś znałam.
Musiałam jak najszybciej dowiedzieć się prawdy.
Z całych siła starałam się poczuć cokolwiek. Całą swoją energię skoncentrowałam na tym, żeby poruszyć jakąś częścią ciała. Po chwili udało się. Odzyskiwałam czucie.
Po woli zaczynałam otwierać oczy. Jednak z trudem... Jasne świato było tak mocne, że trochę potrwało zanim przyzwyczaiłam się do otoczenia.
Maszyny zaczęły piszczeć. Po chwili zlecieli się lekarze oraz pielęgniarki. Lekarz zaczął mi się przyglądać. Jedna z pielęgniarek podałam mi kubek z wodą. Upiłam łyk, jednak nie smakowała najlepiej. Ale byłam bardzo spragniona i potrzebowałam się czegoś napić.
Kilkanaście minut później pielęgniarka zawiozła mnie na badania...

- Sam -
Zdążyłam wejść do domu, a tu telefon - Nicol się obudziła. Chciałam natychmiast do niej jechać, ale dr. Adams powiedział, że dziewczyna jest wykończona i aktualnie jest na badaniach. 
W pierwszej kolejności zadzwoniłam do taty Nicol. Powiedział mi, że jutro ma lot i przyjedzie od razu do szpitala.
Zadzwoniłam tylko do Liama i Louisa, ponieważ oboje byli u swoich rodzin. powiedzieli, że rano powinni być w Londynie. Reszty nie musiałam powiadamiać. Wszyscy znajdowali się u mnie w domu. Nie mieliśmy do siebie daleko. Wszyscy mieszkamy na tej samej ulicy. Harry, Louis, Niall i Vicky, Zayn i Marta oraz Liam i Danielle. Moi przyjaciele siedzieli w salonie i nie mogli uwierzyć w to co się stało. Ja również byłam szczęśliwa, ale zmęczona. I niestety zmęczenie wygrywało. poszłam do swojego pokoju, umyłam się i położyłam. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam, poczułam tylko, że ktoś wkrada mi się do łóżka, jednak byłam tak zmęczona, że nie patrzyłam już nawet kto to.

* Następny dzień *

- To jak jedziemy ? - spytał się Niall. 
- Ja, Harry, Louis, Eleanor i Vicky pojedziemy jednym autem. Dan, Liam, Zayn. Marta i ty pojedziecie drugim. Widzimy się na miejscu. - jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Wiedziałam, że Vic i Niall są na mnie źli, ale na prawdę robię to dl;a ich dobra. Migdalą się praktycznie non stop. Aż rzygać się chcę. 
W aucie usiadłam z przodu. Z tyłu jest o wiele za mało miejsca, jak dla mnie. Prowadził Louis. 
Jechaliśmy około 30 minut. Ale to tylko wina korka. Zazwyczaj jedziemy około 10 minut. 
Im bliżej spotkania, tym mi bardziej nie dobrze. Chyba nie tylko ja byłam zestresowana, każdy wiedział w jakiej sytuacji się znajdujemy. 
- Słuchajcie - zaczęłam przed wejściem do szpitala. - Zachowujmy się tak jakby nigdy nic się nie stało. Po prostu uspokójmy się. Wiem, że nie jest to tak jak było 2 lata temu, jednak postarajmy się, żeby Nicol nic nie podejrzewała. Chociaż spróbujmy... Gdy to mówiłam patrzyłam na zmianę to na Harry'ego to na Louisa. wiem, że im jest ciężko. Mi na dodatek Podwójnie. 
W końcu weszliśmy. Znałam drogę do jej pokoju na pamięć. Szłam pierwsza. jednak weszłam ostatnia.
Nie mogę jej tak po prostu spojrzeć w oczy i powiedzieć, że wszystko jest dobrze. 
W końcu przyszedł czas na mnie. Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na Nicol. Już dawno nie widziałam jej niebieskich oczu. Są cudowne, zawsze jej zazdrościłam. Wpadłyśmy sobie w ramiona. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Po prostu rozpłakałam się. 

- Nicol -

Nie mogłam uwierzyć, że widzę ich tu wszystkich razem.Gdy zobaczyłam Sam, nie mogłam, po prostu się rozpłakałam. A ona ze mną. Jednak po około 5 minutach oderwałam się od niej, czując jakąś niewygodę.
- Ty jesteś w ciąży? - zapytałam z niedowierzaniem 
Zapanowała krępująca cisza. Nie wiedziałam czemu. 
- Tak... jestem w ciąży. W 6 miesiącu. - powiedziała w końcu Sam. 
- To świetnie. Louis na pewno jest szczęśliwy z tego powodu. - spojrzałam na niego. Nie spodziewałam się takiego Louisa. jego mina zdradzała wszystko. Był smutny, przygnębiony, a w jego oczach widziałam łzy.
- Louis o co chodzi ? co się dzieję ?  - spytałam. 
- Przepraszam Sammy, ja nie dam rady. Trzeba powiedzieć jej prawdę. - powiedział, patrząc na Sam. 
- Może mi ktoś powiedzieć o co chodzi? Co tu się do cholery dzieję ? 
- Bo widzisz. - zaczęła Sam. - to nie jest Louisa dziecko.
- Czy ja dobrze usłyszałam, jak to nie Louisa ? - czy ja ogłuchłam czy co? jak to nie jego? To kogo ? 
- Normalnie. Ja nie jestem z Louisem od ponad 2 lat. 
- Ale co się stało? Proszę powiedźcie mi prawdę. 
- To moje dziecko. - powiedział Harry. 
Tak teraz nie ogłuchłam. Te słowa wypowiedział Harry. . Mój Harry.

♥♥♥
NIESPODZIANKA!!!!

Zaczynam 2 cześć. nie potrafię rozstać się z tym blogiem. 
Zastanawiałam się nad powrotem dobry miesiąc. I wróciłam. 
Nie podobał mi się epilog. W zły sposób zakończyłam tego bloga. 
Dlatego wracam. 
Mam nadzieję, że WAM się spodoba. 

DODAWAJCIE SIĘ DO OBSERWUJĄCYCH I KOMENTUJCIE. 

♥UWAGA♥
Chcesz być informowany o nowych rozdziałach? 
Wejdź <tu> i zostaw swojego Twittera, czy numer Gadu, a ja będę Cię informować. 

czwartek, 30 sierpnia 2012

Epilog.

Ludzie rodzą się i umierają. Zawsze tak było i będzie. Nikt tego nie zmieni. No chyba, ze naukowcy wpadną na coś. Mało prawdopodobne. Na każdego zawsze przyjdzie czas. na mnie niestety przyszedł bardzo szybko. Nie spodziewałam się takiej śmierci. Myślałam, że dotrwam do 98 roku życia.A tu w wieku 16 lat zostaję pochowana w trumnie i zakopana pod ziemią. 
Jechaliśmy z Louisem w spokoju do szpitala, gdy nagle wjechał w nas samochód. Na początku, po zderzeniu kontaktowałam, ale nie na długo. nie miałam wystarczającej siły, żeby wydostać się spod samochodu. Za późno przyjechała policja oraz karetka... Mówi się trudno. 
Cierpię, gdy patrzę jak wszyscy zadręczają się tym, że mnie i Louisa nie ma. Strasznie to boli, bo chciałabym, żeby żyli dalej, żeby przestali się smucić. Najbardziej żal mi Nicol. Ona tyle przeszła, chciałabym ja przytulić, pocieszyć, ale nie ma jak. chciałabym jej powiedzieć coś, lub pokazać, ale niestety nie mogę. 
Boli mnie tez to, że ona się wykańcza. Będzie miała dziecko, a jej organizm jest coraz słabszy. mam nadzieję, że zrozumie, że nie może się tak zachowywać, musi funkcjonować normalnie. Mam nadzieję, że Harry pomoże jej. Chociaż z nim też nie jest za dobrze. Widzę co czuję i jak cierpi z powodu Louisa. Byli najlepszymi przyjaciółmi od ponad dwóch lat. Gdybym miała wybierać kto miałby wrócić do świata żywych wybrałabym Louisa. Widzę co przezywa. Tu gdzie teraz jesteśmy, nie da ukryć się swoich uczuć. 
Jednak powoli, Louis powraca do siebie. Do dawnego, uśmiechniętego chłopaka. 
Jest tu nam dobrze. Możemy w spokoju obserwować nasze rodziny. 
Mówiąc o rodzinie. Moja jakoś bardzo nie przejęłam się tym, że nie żyję. Tylko garstka ludzi z mojej rodziny była na moim pogrzebie. Był też Derek z Eleanor. Nie cieszyłam się za bardzo, że tu są no, ale...
Co do rodziny Lou. Było ich znacznie więcej ode mnie. Szkoda, że nie zdążyłam ich poznać... 
Nie wszystko układa się tak jak chcemy. 
Louis jest strasznie zły, ze chłopcy nie chcą grać już koncertów, ale niestety nie mamy z nimi kontaktu. Możemy stać obok nich, krzyczeć ile się da, a oni i tak nas nie usłyszą. Nadal zastanawiamy się jak im pomóc, lecz zero pomysłów nic. Myśleliśmy już nad tym, żeby zrobić cokolwiek, zbić wazon, napisać na szybie, ale gdy tylko chcieliśmy coś takiego wykonać, dostaliśmy upomnienie. 
Jesteśmy przy naszych najbliższych i nie mamy zamiaru odchodzić. 


♥1♥
Oficjalnie mogę powiedzieć, że to koniec tego opowiadania. 
Jest mi strasznie smutno z tego powodu, ale niestety trzeba było go kiedyś skończyć. 

♥2♥
Chciałam podziękować wszystkim czytelnikom tego bloga. 
KOCHAM WAS WSZYSTKICH.
Gdyby nie wy - nie pisałabym dalej. 
Dziękuję, za wszystkie komentarze, które dodawaliście. 
Dzięki nim miałam motywacje do dalszego pisania. 
Pisząc to wszystko chcę mi się płakać, bo niestety musze się rozstać z tym blogiem. 
czy napiszę kontynuację ? Nie wiem.
Nie kończę z pisaniem. 
Nie dawno założyłam nowe opowiadanie: KLIK
Mam nadzieję, że spodoba się wam ono. 
Nie umiem pisać dłuuugich przemówień, więc zostawię tak jak jest. 
Jeszcze raz kocham Was wszystkich i dziękuję, że chciało się wam czytać to wszystko co pisałam. ♥

♥3♥
Chciałam się odnieść do pewnego komentarza autorki: 
Pozwolę sobie zacytować: 
I ty spierdoliłaś?!


No chyba nie!

Kurde już przez dwa rozdziały płacze.
Nie wiem dziwnie jest tak jak jest.Dziwnie,że nie ma Louisa i Sammy. Szkoda,że tak to się potoczyło.
Ale cieszę się z jednej rzeczy,że Nicol będzie miała małe maleństwa z Harrym.
Opisałaś to wszystko tak szczegółowo od Sammy aż po wariatkę Caroline. Podziwiam Ciebie i szkoda,że już kończysz.Bo jednak dawałaś mi tę radość zawsze kiedy czytałam twojego bloga. To właśnie ty zachęciłaś mnie tak naprawdę do One Direction. Za co Ci ogromnie dziękuję. Bo teraz wiem,że gdyby nie One Direction nie miałabym takich przyjaciół jakich poznałam na twitterze. Te wszystkie wspaniałe directioners. Kocham was wszystkie! 
A Ciebie to szczególnie.. Nie wiedziałam za bardzo wtedy o One Direction kiedy założyłaś tego bloga. I tak naprawdę czytając każde zdanie o nich udowodniłaś,że są naszymi skarbami. < 3
Proszę Cię tylko o jedno. Nie przestawaj pisać. Ja wiem dla Ciebie to jest przyjemność i dodawanie każdego rozdziału jest wtedy kiedy ty tego zapragniesz.Ale my chcemy czytać takie rozdziały jak twoje i trudno będzie pogodzić się z myślą,że takiego opowiadania jak te nie będzie..
No cóż.. Szczerze? Myślałam,że będzie inaczej.Że to Sammy będzie oczekiwała dziecka. Że wszyscy będą szczęśliwi. No ale ja rozumiem nie zawsze są happy end'y.
Jestem ciekawa jaki będzie epilog. Czekam aż się pojawi.Chciałabym żeby jak najszybciej..
Jeśli mogłabym coś jeszcze napisać.Chciałabym Cię przeprosić bo jednak ten komentarz jest trochę długi,ale no powinnaś mnie zrozumieć.Wyrażam to co czuję po przeczytaniu rozdziałów
Aha i jeszcze jedno.Dziękuję Ci,bo dzięki Tobie jeszcze bardziej uwielbiam czytać <3
Pozdrawiam Cię i życzę weny,jeśli będziesz dalej pisała. ♥
DZIĘKUJĘ! ♥

i zapraszam do mnie jeśli to nie kłopot.:)"

Niestety, potoczyło się to tak, a nie inaczej. Opowiadanie miało się jeszcze ciągnąc i ciągnąć, ale pewna osoba wpadła na pomysł uśmiercenia głównych bohaterów ( za co jej bardzo dziękuję, że mi pomogła <3 ) i wykorzystałam to. 
Z tym dzieckiem Nicol też miało być inaczej, bo to Sammy miała być w ciąży. 
Jestem cholernie zaszczycona, że to po części ja zachęciłam cię do One Direction. 
Kurczę nie wiem już co napisać na temat tego komentarza. 
czytając go pierwszy raz nie mogłam uwierzyć, że to chodzi o mnie. Nigdy nie pomyślałabym, że to ja mogę kogoś zachęcić do tego, że kocha 1D. 
Nie jestem zła, że ten komentarz jest długim - wręcz przeciwnie jestem cholernie szczęśliwa, że ktoś napisał takie słowa, które są skierowane do mnie. 
Dobra kończę już pisać na temat tego komentarza, bo zaczyna mi brakować słów i robi się coraz bezsensowniej. 
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ ZA TAK SZCZERE SŁOWA ♥

♥4♥

Statystyki ;) 

Opublikowanych komentarzy: 233 :O
Obserwatorów: 38
Wyświetlenia bloga: 14,600
Najwięcej wyświetleń: 501 - PROLOG 

♥5♥

To chyba wszystko. 
Teraz dopiero zaczęłam płakać.
No nic trzeba kończyć. 
Kocham Was ;D 
Żegnam Pa ♥
Ankaa  (immpossiblee ) 



poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 27.

- 2 miesiące później -

* Nicol *

Gdy dowiedziałam się, że Sam nie żyje nie mogłam w to uwierzyć. Wydawało mi się, że Harry żartuje. Jednak powili zaczynałam rozumieć, że ich już nie ma. Nikt nie jest już tą samą osobą co był kiedyś. no może poza Niallem, który nadal straaaszne dużo je. Chłopcy strasznie przeżyli śmierć Louisa. nie reaktywowali już zespołu. Nie pozwalają siebie nazywać One Direction. 
Nie byłam na pogrzebie Sam, ponieważ byłam w szpitalu. ma nadzieje, że ona nie będzie miała mi tego za złe. jednak od tego czasu co drugi dzień jestem u niej na grobie. 2 tygodnie po wyjściu ze szpitala, czekała mnie jeszcze jedna nie zakończona sprawa - Caroline. Nie spotkałam się z nią twarzą, w twarz, bo bym jej chyba oczy wydrapała. Po moich zeznaniach, jak i moich znajomych trafiła do szpitala psychiatrycznego. Vicki nie utrzymuje z nią kontaktu. Okazało się też w badaniach - że Caroline nie jest matką Vicki. Jest nią ktoś inny, ale nie wiemy nadal kto. Ojcem, jak się okazało jest, znaczy się był Adam - tak ojciec Sammy, czyli były siostrami. Zawsze wiedziałam, że coś je łączy. Przecież były do siebie strasznie podobne.
Nasze życie zmieniło się nie do poznania. Nie tylko dlatego, że Sammy i Louis nie żyją, ale też dlatego, że jestem w ciąży i to z bliźniakami. Już 2 miesiąc. Ciężko było mi się pogodzić z tym, że zostanę mamą. Jednak po czasie zmieniłam się z tej strony, bardzo ciesze się, że zostanę mamą mimo tak młodego wieku. Jednak nadal nie mogę pogodzić się ze śmiercią Sammy. Coraz mniej czasu przebywam ze znajomymi. Zamykam się w swoim pokoju, kładę do łóżka i płaczę, bo cholernie za nią tęsknie.
- Nicol... mogę wejść ? - pukał w drzwi Harry.
- Tak... - powiedziałam cicho.
Hazza wszedł powoli do pokoju. mu też trudno jest pogodzić, ale stara się. Powoli szedł w moją stronę. położył się obok mnie. Odwróciłam się do niego tak, że leżeliśmy na przeciw siebie.
- Jak się czujesz ? - spytał kładąc rękę na moim brzuchu.
- Dobrze, ale bywało lepiej. A ty ?
- Bywało lepiej. Dzwonił twój tata.
- Co chciał ?
- Pytał się czy wszystko w porządku, przepraszał, że nie było go na pogrzebie.
- Aha. - nadal nie mogłam zrozumieć czemu go nie było. Razem z Sammy byli sobie na prawdę bliscy, jak ojciec i córka, ale nie wiem czemu go nie było.
- Mówił też, że jak uda mu się wyrwać z pracy to przyjedzie do nas.
- Fajnie - powiedziałam bez żadnego entuzjazmu.
- Ej mała co jest ?
- Nic, po prostu... nie ważne.
- Nie pytam, powiesz mi jak będziesz chciała.
- Nie, chodzi o to po prostu, śmierć Sammy wszystko zmieniła. Nie jestem już ta dawną Nicol, która potrafiła śmiać się z wszystkiego. Strasznie ciężko mi z tym. Chciałabym pogodzić się z tym, ale po prostu nie potrafię. Chcę żeby ona była tu przy mnie i powiedziała, że jest wszystko dobrze, ze nigdzie nie idzie. chciałbym, żeby codziennie rano jak zawsze wlatywała do mojego pokoju i zwalała z łóżka, robiła mi śniadanie, gdy mi się nie chciało. czekała na mnie mimo, że byłyśmy już spóźnione, robiła za mnie zadania domowe, pomagała w sprawdzianach, zawsze stała po mojej stronie. To ona jako pierwsza wiedziała, że się kochaliśmy. Ona miała się pierwsza dowiedzieć, że zostanie chrzestną moich dzieci.  - mówiłam to płacząc. Harry patrzył na mnie i czekał, aż skończę. A gdy już skończyłam nic nie powiedział tylko przytulił mnie a ja nadal płakałam.
- Kochanie, wiem, że jest ci bardzo trudno. Mi również, ale wiedz nie tylko Sam zginęła, ale również Louis. Mój Louis, myślisz, że czemu zawiesiliśmy zespół? nie potrafiłbym śpiewać wiedząc, że zamiast solówki Louisa usłyszę cisze. Był moim przyjacielem od kąt się poznaliśmy. Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem. Oddałbym za niego życie, tak jak ty oddałabyś za Sammy. Nie potrafię określić słowami ile dla mnie znaczył, a znaczył bardzo dużo. Poradzimy sobie Nicol. Pamiętajmy, że oni nie odeszli. Że są obok nas, mimo, że ich nie widzimy. Kocham Cię Nicol...
- Ja ciebie też. Zacznijmy żyć normalnie, tak jak przedtem, mimo, że Louisa i Sammy już nie ma. Poradzimy sobie.
Odkleiliśmy się od siebie.
- Przepraszam Cię.
- Za co ?
- Ubrudziłam Ci koszule.
Zaśmiał się.
- Nic się nie stało. Zaraz się przebiorę, poczekaj tu.
- Oczywiście Haroldzie. - pierwszy raz od szpitala zaśmiałam się.
Harold poszedł do swojego pokoju się przebrać ja natomiast weszłam na Twittera i napisałam.

" Mimo, że Ciebie tu nie ma, wiem, że jesteś w moim sercu, nigdy cię nie zapomnę. Kocham. xx  . " 

Nikt jeszcze nie wiedział, że jestem w ciąży, ale miałam straszna ochotę napisać o tym, jednak nie zdążyłam już, ponieważ Harry wszedł do pokoju.
- Idziemy do wszystkich ?
- Możemy.
Harry złapał mnie za rękę i poszliśmy na dół. Już przy schodach słyszałam śmiechy i rozmowy.
W salonie siedzieli wszyscy tj. Niall, Vicky, Danielle, Liam, Zayn i Marta. wszyscy byli pogrążeni w rozmowie. Ale gdy nas zobaczyli uśmiechnęli się do nas.
- Co jest ? - spytałam.
- Chłopcy się kłócą kto będzie najlepszym wujkiem.
- Hahahahahaha. - zaśmiał się Harry. - może obejrzymy jakiś film ?
- tak. - wszyscy powiedzieli chórem.
Wybraliśmy zgodnie film LOL, w którym gra Miley Cyrus.
Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu różnorodnych filmów. nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.

♥♥♥
Tak wiem, spierdoliłam całkowicie rozdział. 
Został tylko prolog. 
Postaram się go dodać jeszcze w tym tygodniu. 

Kocham. xx 



piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 26.

- Halo ? 
- Hej Sam. Tu Harry.
Oparłam się ma rękach i wzięłam na głośnomówiący.
- Hej. Czemu dzwonisz z telefonu Nicol ? Stało się coś ? 
- Właściwie to tak. Ona jest w szpitalu.
- Ale jak to możliwe ? Co się stało?
Harry opowiedział mi całą, historię łącznie z tym, że był z Caroline. Strasznie trudno było uwierzyć mi w to, że Caroline żyję i można powiedzieć, że ma się dobrze. Louis miał tak samo. Byłam wściekła na Stylesa jednak teraz liczyło się zdrowie i życie Nicol. Oddałam telefon Louisowi, który rozmawiał dalej z Harrym, a ja zaczęłam nas pakować. 
- W jakim szpitalu jesteście ?  spytał Lou. 
- Szpital St. Elizabeth, ale chyba nie chcecie przylecieć ? 
- Żebyś się nie zdziwił. - powiedział mój chłopak, rozłączył się i pomógł mi spakować nasze rzeczy. 
Po kilkunastu minutach byliśmy gotowi. W pośpiechu zeszliśmy do recepcji i się wymeldowaliśmy. 
Udało na się złapać taksówkę, która zawiozła nas na lotnisko. Na lotnisku było trochę ludzi, ale na szczęście udało nam się załatwić bilety na najszybszy samolot do Londynu. Próbowałam się skontaktować z ojcem Nicol, ale na próżno. Nie odbierał.

- Harry - 

Czekamy, aż w końcu uzyskamy jakieś wiadomości na temat stanu zdrowia Nicol. Zadzwoniłem do Nicol taty, ale nie dałem rady nic powiedzieć, więc rozmawiała Vicky. Obiecał, że postara się być jak najszybciej. Zadzwoniłem też do Sam i Louisa po rozmowie oceniłem, że tez przylecą. Minęły 3 godziny od naszej rozmowy, a ich nadal nie ma. Może zrezygnowali z przylotu, a może mają jakieś problemy. 
Nie wiem co się dzieję konkretnie. Co chwila do moich oczu napływają łzy. Chciałem być twardy, ale nie potrafię. Cały czas myślę, że może stać się najgorsze. Pielęgniarka poinformowała nas jedynie o tym, że Nicol ma operację. Chciałbym, żeby to był sen. 

- Vicky - 

Jest około godziny 4 nad ranem. Wszyscy są zmęczeni i zapłakani. Nadal nic nie wiemy. Nie mamy również kontaktu z Sammy i Louisem. Nie wiemy co robią, gdzie są i czy nawet żyją. Każdy chyba już z milion razy próbował do nich zadzwonić, ale nikt nie odbierał. Siedzimy na niewygodnych krzesłach. Zauważyłam, że w naszą stronę idzie mężczyzna. Był nim ojciec Nicol. Poprosił mnie na stronę. 
- Czy coś wiadomo w sprawie z Nicol ? - spytał. Wyglądał na zapłakanego. Za pewne płakał. 
- Wiemy jedynie tyle, że ma właśnie operację.
- Od której już tak siedzicie ? 
- Około 4-5 godzin. Kontaktował się Pan z Sam ? 
Kolejne łzy poleciały po jego twarzy. widać była dla niego ważna. 
- Czy coś się stało ? Niech Pan odpowie, proszę. 
- Gdy tu jechali mieli wypadek. 
- Ale żyją prawda, niech Pan powie, że żyją. - łzy poleciały mi po policzkach. Bałam się, że zaraz usłyszę te najgorsze słowa.
- Niestety. ani taksówkarz, ani Sam i jej chłopak nie przeżyli. 
Rozpłakałam się. Na szczęście reszta tego nie słyszała. A może źle, że nie słyszała. Przez to będę musiała im to powiedzieć. przecież to nie możliwe, że nie żyją. Kilka dni temu, żegnałam się z nimi, bo lecieli na wakacje, a teraz co ? Mam się z nimi żegnać na ich pogrzebie ? To jest pojebane. 
Odwróciłam się w stronę reszty. Wszyscy wpatrywali się we mnie. jak ja im miałam to powiedzieć?
- Co się stało ? - spytał Harry.
Czas powiedzieć prawdę. 
- Sammy i Louis jechali do nas. 
- I co gdzie są . - spytał Malik. 
- Ale nie dojechali. Mieli wypadek. Nikt nie przeżył. 
Nikt już nic nie powiedział. Wszyscy nie mogli uwierzyć w to co usłyszeli. Wtuliłam się w Nialla i zaczęłam płakać. Nicol w szpitalu walczy o życie, moja przybrana siostra i jej chłopak nie żyją. No kurwa zajebiste mam życie. 
- 2 dni później - 

- Niall - 

Nikt nie może się pogodzić z tym, że Sam i Louis nie żyją. Harry do nikogo się nie odzywa. Siedzi w sali Nicol i wpatruję się w białą ścianę na przeciwko. On najbardziej cierpi. Stracił najlepszego przyjaciela. Nie będzie już słynnego Larrego Stylinsona. Wczoraj po wizycie w kostnicy oznajmiliśmy fanom, że członek naszego  zespołu nie żyję. Fanom również trudno pogodzić się z jego śmiercią. Co chwila wymyślają akcje na Twitterze. Cieszymy się, że mamy takich fanów, jednak na razie zawiesiliśmy działalność zespołu. Nie wiemy co będzie dalej. 
Caroline jest w więzieniu prędko z niego nie wyjdzie. Cały świat już zna prawdę o niej. Wszyscy chcemy zakończyć rozdział o niej. czekamy tylko aż Nicol będzie w stanie złożyć zeznania. my już to zrobiliśmy, prócz Harrego. 
Aktualnie ja, pan Wiktor ( ojciec Nicol ), Liam i oczywiście Harry siedzimy u Nicol i czekamy aż się wybudzi.
- Ona poruszyła ręką. - powiedział chyba pierwszy raz Harry. 
Po tych słowach zaczęło wszystko wirować. Wezwaliśmy lekarzy, pielęgniarki itp. Nicol powoli się budziła. Zostaliśmy wyproszeni z sali. Liam zadzwonił do Zayna, który został z dziewczynami, żeby poinformować, że Nicol się obudziła. Przyjechali po 20 minutach. Lekarz kazał nam wchodzić po 2. Na początku weszli Wiktor oraz Harry. To oni mięli poinformować Nicol o wypadku i śmierci przyjaciół. My zdenerwowani czekaliśmy na korytarzu. Po około 20 minutach usłyszeliśmy płacz. Była to Nicol. Czyli już wie. Wiktor wyszedł, a Harry został. 
- Ja już polecę do siebie. - oznajmił nam. 
- Może jednak Pan zostanie. - powiedział Liam.
- Jednak nie. 
- A pogrzeb ? Może Pan się u nas zatrzymać. 
- Sammy była mi naprawdę bliska. Była można powiedzieć moją drugą córką. Jednak nie jestem w stanie iść na jej pogrzeb. Przepraszam Was. - powiedział i odszedł w stronę wyjścia. 
Nikt z nas nie był w stanie wejść do nikol. Po około godzinie wyszedł Harry, ale nic nie mówił tylko udał się w stronę wyjścia. My również. Pojechaliśmy do domu. Zamówiliśmy pizze, ale gdy przyjechała, nikomu nie chciał się jej jeść. Więc zjadłem ją ja. Było około godziny 20, gdy wszyscy zaczęli rozchodzić się do swoich pokoi. ja razem z Vicki również. Wykapałem się i położyłem. Chwilę później przyszła Vicki, która wtuliła się we mnie. W takiej pozycji zasnęliśmy.      

♥♥♥
Spodziewaliście się takiego obrotu wydarzeń ? 
Naszło mnie na napisanie, więc napisałam i dodaje go. ;) 
Jest to przed ostatni rozdział.
Strasznie ciężko mi go kończyć, ale cóż. 
Brakowało mi już pomysłów na pisanie. 
Co jeszcze mogę powiedzieć ?
 Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie BEZ ONE DIRECTION.  

Może tak 15 - 20 komentarzy na koniec ? ;) 

poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 25.

* Nicol *
- dzwonek do drzwi -
- Ide otworzyc drzwi. - powiedzialam i wstalam z kanapy.
- Tylko sie nie utop. - powiedzial Malik.
- Utop ? Pogielo?
Zapalilam swiatlo w przedpokoju i przekrecilam kluczyk w drzwiach. Otworzylam je i zamarlam...
- Witaj Nicol.
- Caroline? Ale to niemozliwe... przeciez ty nie zyjesz.
- Zdziwiona?
- Wypierdalaj stad. - chcialam zamknac drzwi, ale Caroline wparowala mi do domu.
Troche sie jej przerazilam wiec zaczelam isc tylem w strone salonu. Caroline szla za mna tak jak chcialaby mi cos zrobic.
W koncu doszlismy do niego. Reszta od razu to zauwazyla i podbiegla do mnie nie mogac w to uwierzyc tak samo jak ja.
- Co ty tu robisz? - spytala Vicky.
- No jak to. Przeciez ja tu mieszkam.
- Ale ty nie zyjesz. Przeciez bylismy na twoim pogrzebie.
- Na prawde? A ktos w ogole sprawdzil czy to na pewno my?
- Wynos sie stad. - powiedzial stanowczo Harry.
- Nie zapominajcie, ze to moj dom.
- Mam w dupie czy to twoj dom. Jak moglas mi to zrobic. Jestem twoja corka. Nic dla ciebie nie znacze?
- A jaka masz pewnosc, ze jestem Twoja matka. Przeciez w ogole nie jestesmy do siebie podobne.
- Przeciez matka jest ta ktora wychowala, a nie urodzila.
-  Nie jestes moja corka. Twoim ojciec nie jest moj byly maz. Twoim ojcem jest Adam.
Nastapila grobowa cisza. Nikt nie mogl uwierzyc w to, ze Caroline nie jest matka Vicky. Ale tez wyjasnia to czemu Vicky i Sammy sa do siebie, a z tak podobne.
- To nie mozliwe. Klamiesz! To nie moze byc prawda.
- Ale to jest prawda.
Vicky sie poplakala, natomiast Niall ja pocieszal.
- Wiec kto jest moja matka? - spytala przez lzy Vic.
- Dowiesz sie niedlugo. - powiedziala ze spokojem Caroline.
- O czym ty kurwa rozmawiasz? ( Harry )
- No, no... widze Harry, ze znalazles juz sobie pocieszenie. Myslalam, ze stac cie na wiecej. - powiedziala Caroline patrzac Harremu prosto w oczy.
- O czym ona mowi? - spytalam.
- No czemu oklamujesz swoja dziewczyne Hazza? Czemu nic jej nie powiedziales? Chyba powinna wiedziec.
- Harry, mozesz odpowiedziec na moje pytanie? - spytalam ponownie, ale on nie zwracal na mnie uwagi.
- Powiem ci pozniej. - powiedzial i poszedl na gore.
- Zrobcie cos z nia, zajmijcie sie lub cokolwiek.
Nie czekajac na jakakolwiek odpowiedz pognalam za Harrym na gore.
Weszlam do naszego pokoju. Harry lezal na lozku, wpatrujac sie w sufit. Usiadlam obok niego.
- Mozesz mi powiedziec prawde?
Przez chwile nie reagowal, ale potem usiadl kolo mnie i zaczal. Nie patrzyl na mnie.
- Mialem zamiar Ci to kiedys powiedziec, tylko nie wiedzialem jak. Caroline chodzilo o to, ze my .... kiedys bylismy razem.
- Kiedy to bylo?
- 4 miesiace temu...
- Aha... Czekaj. Przeciez wtedy ona byla z Adamem!
- Wiem...
- WIEDZIALES I CO? NIC NIE ZROBILES. CZLOWIEKU ONI MIELI WZIAZC SLUB. CZY TY TO ROZUMIESZ? ADAM BYL W NIEJ ZAKOCHANY! ROZUMIESZ TO? - ustalam przed nim.
- Wiem o tym. Ale milosc nie wybiera. Mialem gdzies to, ze ona byla z nim.
- TY W OGOLE WIESZ ILE ONA MA LAT? JEST OD CIEBIE STARSZA I TO O DUZO. JAK TY TO SOBIE WYOBRAZALES?
- Nicol, ale milosc lat nie liczy...
- ...
- Ale to nie wszystko...
- Moze masz zamiar mi powiedziec, ze masz z nia dziecko?!
- Nie, ale dzien przed tym jak ktos dzgnal cie nozem dostalem wiadomosc od Caroline. Wiem, ze to nie mozliwe wydawalo sie wtedy, ale to byl jej numer.
- Jaka byla tresc tej wiadomosci? - spytalam nie pewnie.
-  " Nicol " I jestem pewien, ze to ona Ci to zrobila.
Nic nie powiedzialam tylko wyszlam z pokoju trzaskajac drzwiami. Harry szedl za mna.
- Ty wredna suko! Jak moglas to zrobic? Zdradzic Adama? Pozalujesz tego. Jak kurwa moglas probowac mnie zabic? Pojebalo cie kobieto? - jedyne co mnie powstrzymywalo to to, ze Harry mnie trzylam. Reszta patrzyla na to wszystko ze zdziwieniem. A ta suka stala kawalek przede mna i smiala mi sie prosto w oczy. Nie wiem jak to zrobilam, ale wyrwalam sie Harry'emu i zucilam sie na Caroline. Jednak ona mnie odepchnela i uderzylam o kant komody. Stracilam przytomnosc.

* Sammy *

To byla najpiekniejsza noc jaka przezylam. Czulam sie szczesliwa. Nawet nie myslalam o tym, ze sie nie zabezpieczylismy. Liczylo sie tylko to co bylo teraz i tu. Uslyszalam wibracje mojego telefonu. Wygramolilam sie z uscisku Tomlinsona i siegnelam po telefon.
Dzwonila Nicol. Odebralam.
- Halo? 


♥♥♥
Treść wiadomości - oryginalna. xd 
Kolejny rozdział bez polskich znaków, ale dlatego, ze ja teraz wszystkie rozdziały pisze na telefonie i nie chcę mi się ich pisać. xd 

Liczę na komentarze ;D 

Tak z 15 - 20 kom. i nowy rozdziałek ;D 

czwartek, 12 lipca 2012

Rozdział 24.

BRAK POLSKICH ZNAKÓW, PRZEPRASZAM ZA UTRUDNIENIA. 


Louis skonczyl jesc i udalismy sie na basen, ktory byl czescia hotelu. Slonce grzalo niemozliwie. Bylo po godzinie 14. Na basenie bylo dosc duzo ludzi, jednak znalezlismy dwa wolne lezaki.
-  Bedziesz tak dobry i posmarujesz mi plecy? - spytalam.
- Tak, ale ty tez mi posmaruj.
- Dobra.
Posmarowalismy sie wzajemnie.
Wolalam sie poopalac, wiec Lou beze mnie poszedl do wody. Ulozylam sie wygodnie na lezaku i zamknelam oczy. Nareszcie spokoj - pomyslalam. Jednak zostal mi w brutalny sposob przerwany.
- Moglbys ruszyc swoj zacny tylek i wyjsc mi z klary? - powiedzialam po polsku.
- No prosze, jeszcze umiesz mowic po polsku. - powiedzial znajomy mi glos.
 - Co ty tu do cholery robisz Derek ?
 Chlopak rozlozyl sie na lezaku kolo mnie.
- To miejsce jest zajete.
 - Twoj chlopak na pewno nie bedzie zly, jezeli chwile porozmawiamy.
 Zaczelam nerwowo szukac Lou po calym basenie. Zauwazylam go jak wyglupia sie z grupka fanow. Mam nadzieje, ze nie widzi Dereka.
 - Czego chcesz ? - spytalam stanowczo, przechodzac do pozycji siedzacej.
 - Tak jak juz mowilem chce porozmawiac.
 - Ale ja nie mam ochoty.
 - Czy na prawde nie mozemy pogadac jak normalni przyjaciele?
 - Kto powiedzial, ze nimi jestesmy?
- Myslalem...
- Nie mysl za duzo bo to ci nie wychodzi.
 - Sam daj mi chwile.
 - 5 minut i ani sekundy dluzej.
 - Dziekuje.
 - Sluchaj - zaczal.-  Popelnilem wielki blad na prawde go zaluje. Nie wiem co wtedy we mnie wstapilo. Na prawde cie kocham... zrozum to. Przyjechalem tu z Eleanor zeby naprawic wszystko.
- Czekaj. Powiedziales Eleanor ? Byla dziewczyna Louisa?
- Tak. Ona chce wszystko naprawic.
 - Nie obchodzi mnie ona. Jak mogles sie z nia zwiazac? A zreszta obydwoje mnie gowno obchodzicie. Rob co chcesz. Ja mam to gdzies. Jestem z Louisem szczesliwa. I nic tego nie zepsuje. Nie kocham cie juz. Wszystko spieprzyles. Nie chce ciebie znac. Zrozum to i daj mi swiety spokoj!
Wtedy wydarzylo sie cos czego w ogole sie nie spodziewalam. Derek pocalowal mnie na oczach wszystkich, w tym na oczach Louisa. Nie zdazylam sie od niego oderwac, bo to on oderwal sie ode mnie. Otworzylam oczy i zauwazylam, ze Derek sie z kims bije. Tym kims byl Louis. Nie wiedzialam co zrobic. Bogu dzieki ochroniaze przybyli w sama pore i odciagneli ich od siebie. Ochroniaze puscili Louisa i zajeli sie krwawiacym i cierpiacym z bolu Derekiem. Ja tylko spojrzalam na niego smutnym, ale zarazem wscieklym wzrokiem, ubralam sie, zabralam rzeczy i odeszlam w strone hotelu. Mialam w dupie to, ze w okolo mnie roilo sie od dziennikarzy. Jedyne co chcialam teraz zrobic to znalezc sie w pokoju. W koncu udalo mi sie. Otworzylam drzwi karta hotelowa, nie zamykajac ich, poniewaz wiedzialam, ze Louis jest za mna. Nie zwracajac uwagi na nic poszlam do lazienki, zeby ochlonac. Rozebralam sie do naga i weszlam pod prysznic. Chlodny, nie za zimny prysznic na prawde pomaga. Po zakonczonym prysznicu owinelam sie rwcznikiem, a mokre wlosy luzno opadaly na moja ramiona. Wyszlam z lazienki, a tam przezylam szoku. Wszystko bylo poprzewracane do gory nogami, a na srodku stal Lou.


 - Londyn - okolo godziny 16. 
* Nicol * 


 Ja, Vicki, Marta i Danielle siedzimy w salonie i nudzimy sie. Chlopcy poszli godzine temu do sklepu i jeszcze nie wrocili. Nie martwilismy sie o nich no bo to jednak oni.
- Zaraz umre z nudow. - powiedzialam.
 - Moze zrobimy Twitcama ? - wpadla na pomysl Marta.
Wstalam z jakze wygodnej kanapy i poszlam do gory po laptopa. Moj byl rozladowany, wiec wzielam Harry'ego. Zeszlam na dol i usiadlam na kanapie. Laptopa polozylam na stoliku i odpalilam go. Zawsze ciekawilo mnie jaka tapete ma Harry. Nigdy nie chcial mi pokazac. Mial zalozone haslo jednak nie trudno bylo zgadnac jakie.
 - Ladna tapeta. - powiedziala Danielle. Moim oczom ukazalam sie ja. Dotego jeszcze jak spie.
 - Zabije go. - powiedzialam wchodzac na strone.
 - Czemu przeciez wyszlas tu tak slodko. - smialy sie dziewczyny.
- A walcie sie.
 Zalogowalam sie na stronie i wyslalam link na Twitterze. Na poczatku osob bylo male, lecz z kazda chwila liczba ogladajacych sie zwiekszala. 
 - Za chwile wroce. - powiedzialam, gdy uslyszalam dzwonek do drzwi. 
 - Vas Happenin ! - nie zdazylam otworzyc drzwi, a juz wiedzialam kto to byl. 
 - Dluzej sie nie dalo ? 
- Dalo, a co ? - powiedzial Zayn. 
- Fanki na Was czekaja ? 
- Coooo? Fanki ? Jak? Gdzie ? - zadawal milion pytan na minute Harry. 
- Spokojnie. Robimy Twicama. 
- Juz sie przestraszylem, ze sa u nas w domu. 
- Dobra chodzcie.
Weszlismy do salonu. Odsunelismy troche stolik bo bylo troche za malo miejsca. Dziewczyny zaslonily na chwile kamerke, zeby zrobic fanka niespodzianke. Chlopcy usiedli na podlodze, a my na kanapie. W koncu Dan odslonila kamerke, a Zayn wydarl sie na caly dom VAS HAPPENIN'?! I chyba automatycznie z 20.000 zrobilo sie nagle 70.000. Laski nie mogly sie opanowac a caly czas pisaly, zeby je follow'nac. Jednak po jakims czasie fani ogarneli sie mniej wiecej i zaczeli zadawac normalne pytania, no prawie normalne. Padaly takie jak np. " Wyjdz za mnie ". Jednak to byl na prawde zajebiscie spedzony czas. 


 - Paryz - 
 * Sammy * 


 - Louis do cholery jasnej co w ciebie wstapilo? 
- We mnie ? Chyba w ciebie. Ja nie caluje sie na prawo i lewo. - powiedzial zdenerwowany Louis 
- To nie ja go pocalowalam tylko on mnie. 
- A kto to w ogole byl? 
- Blagam cie Louis. Usiadz i porozmawiajmy spokojnie. Usiedlismy na lozku i zaczelam mu wszystko tlumaczyc, cale moje zycie. On tylko sluchal, nic nie mowil. 
- Przepraszam cie. Na prawde nie wiedzialem. - powiedzial, gdy skonczylam mowic. 
- Nie mogles wiedziec, bo ci nie powiedzialam. Pamietaj. Jestes dla mnie calym zyciem. Nigdy w zyciu bym cie nie zdradzila. 
- Ufam ci. 
- Ja tez ci ufam. - powiedzialam i go pocalowalam. 
 Pocalunek przerodzil sie w cos wiecej. Usiadlam na Louisa okrakiem. Zaczelismy sie rozbierac. On nie mial z tym problemu, gdyz caly czas bylam w reczniku. Mialam male problemy, ale Lou mi pomogl. Gdy bylismy juz nadzy Louis przekrecil mnie tak, ze bylam pod nim. Zaczal mnie calowac po wszystkich czesciach ciala. Ustach, szyi, mostku, piersiach, brzuchu. Gdy doszedl do TAMTEGO miejsca wycofal sie i swoja twarz przyblizyl do mojem. Patrzyl na mnie pytajacym wzrokiem. Ja tylko go pocalowalam. Odebral to za znak zgody. O to mi chodzilo. Wszedl we mnie delikatnie, tak, ze prawie nic nie poczulam. Na poczatku bolalo, ale pozniej przestalo. Oddalismy sie przyjemnosci...




♥♥♥
UWAGA, NIE MA POLKICH ZNAKÓW WIĘC, NIE HEJTUJCIE MNIE ZA TO. 
I kolejny. ;) 

UWAGA!
PO PRAWEJ STRONIE SĄ ANKIETY.
1. ILE WAS CZYTA.
2. CZ MAM KOCZYĆ NA 26 ROZDZIALE CZY DAJEJ CIĄGNĄĆ ;


CZYTASZ = KOMENTUJESZ




poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 23.

- Louis i Sam są w Paryżu, a my przenosimy się do Londynu - 
* Nicol *

- Hej może obejrzymy jakiś film ? - spytałam.
- Nie wiem... - powiedział obojętnie Harry.
- Ej co się dzieje, od kąt Louis i sam wyjechali jesteś jakiś przygnębiony...
- Yhym... - powiedział i wtulił się we mnie.
- Ej Harry. - powiedziałam i wzięłam jego głowę w moje ręce tak, żeby spojrzał mi w oczy. Rozumiem, że z Louisem byliście blisko, ale czy to nie przesada ? Rozumiem Cię, nawet nie zobaczysz, a on będzie już w domu. Błagam spędźmy ten czas razem.
- Ale zrozum. My przebywaliśmy ze sobą 24 godziny 7 dni w tygodniu, a teraz tak jakoś dziwnie.
- Ahh.... Błagam Cię, to tylko jeden tydzień. Jeden krótki tydzień. chcę spędzić ten tydzień w spokoju...
- No dobrze. Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- To co oglądamy ? - spytał Harry.
- Hmmm... Może jakąś komedie ?
- Okej, ale jaką?
- Kac Vegas ?
- Może być.
Zaczęliśmy oglądać. jednak film za bardzo nas nie interesował. Byliśmy zajęci sobą. No, ale cóż ...
- A tak w ogóle to gdzie reszta ? - spytał Hazza, gdy film się skończył.
- Gdy ty tęskniłeś za Lou, oni Cię mieli dość i poszli do kina.
- A ty czemu nie poszłaś ?
- Bo wolę ten czas spędzić z Tobą niż z nimi. Jeszcze byś sobie coś zrobił i co by było ?
- Ahh... Nawet nie wiesz jak Cię kocham... - zaczął mnie całować, po szyi, twarzy i innych miejscach.
- Harry ?
- Tak ? - spytał nie przerywając całowania mnie.
- Może nie tu co ?
Po tych słowach Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do naszego pokoju. Zamknął drzwi na klucz, żeby nikt nie wszedł i powoli zaczął podchodzić do mnie. A dalej wiadomo co się działo... ( Hahaha, zaskoczeni ? ;) )

- Paryż - 
* Sammy *

Obudziłam się niewyspana. Wiadomo nowe miejsce. Chciałam wstać z łóżka, nie budząc przy tym Lou, ale się nie udało. Ściągnęłam lekko jego rękę z mojego brzucha, ale automatycznie on przycisnął mnie do siebie i nie udało mi się. 
- Gdzie mi uciekasz ?- powiedział zaspanym głosem 
- Do łazienki. 
- Po co ? 
- Ja pierdole Louis, żeby się umyć i ubrać. nie mam zamiaru całego dnia przespać. 
- Ahaa... A mogę iść z Tobą ? 
- Pomarzyć możesz zawsze. 
- Wiesz, że jesteś wredna ? 
- Tak, też cię kocham Louis. 
Louis rozluźnił uścisk, a ja wstałam, podeszłam do walizki, wzięłam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Tam umyłam się i przebrałam w strój kąpielowy, a na to ubrałam cienką sukienkę. Dzisiaj mięliśmy zamiar spędzić dzień na plaży. Włosy upięłam w wysokiego koka. 
Gotowa wyszłam z łazienki. Po mnie od razu wszedł Louis. Z walizki wyjęłam torbę plażową. Spakowałam do niej olejek do opalania, okulary przeciwsłoneczne, ręczniki i inne potrzebne rzeczy. Wygrzebałam jeszcze z walizki japonki. Byłam już gotowa, jedyne co mi pozostało to czekanie na Louisa. 
W końcu wyszedł w Samych kąpielówkach. 
- Wiesz, że tak nie wyjdziesz z tego pokoju ? 
- Niby czemu ? - spytał zdziwiony. 
- Jak się ubierzesz to pogadamy.
- Ale jest gorąco.
- Mam to gdzieś ubierz jakąś koszulkę, albo cokolwiek.
- Zazdrosna ?
- Dziwisz się ? Jeszcze mi ktoś takie ciach zabierze i co ? - powiedziałam i podeszłam do niego, by go pocałować.
- O to nie musisz się martwić.
- Dobra ubierz koszulkę i jakieś klapki i chodź na śniadanie.
Zeszłam na dół na śniadanie. Wszystko znajdowało się w wielkiej jadalni. Na ogromnym stole było jedzenie, a obok na trochę mniejszym - napoje.
Pierw zajęłam stolik, na krześle postawiłam torbę i poszłam na śniadanie. Gdy nakładałam sobie, zaczepiła mnie grupka dziewczyn.
- Przepraszam, czy ty jesteś dziewczyną Louisa ? - spytała jedna z dziewczyn.
- Tak, a co ?
- A możemy prosić o autograf ?
- Przykro mi, ale autografów nie rozdaję, mogę jedynie zrobić sobie z Wami zdjęcie.
- Dobrze.
Zrobiliśmy sobie jedno wspólne zdjęcie. Potem przyszedł Lou i zaczęła się zadyma. Wszyscy chcieli mieć z nim zdjęcie i dostać od niego autograf. Louis spojrzał na mnie, a ja tylko pokiwałam głową, że nie przeszkadza mi to.
Ja zajęłam się za nakładanie jedzenia na talerz. Potem usiadłam do zajętego stolika i zaczęłam pałaszować. Kątem oka zauważyłam, że mój chłopak rozmawia z jakąś brunetką. Ona zaczęła się do niego przystawiać.
Nie wytrzymałam tego i podeszłam do nich.
- Louis, podobno byłeś głodny. O witaj Eleanor. - powiedziałam, ze sztucznym uśmiechem.
- O Sam, miło cię tu widzieć.
- Na prawdę, bo ja kompletnie się nie cieszę.
- Aha... To może ja pójdę. Pamiętaj Louis, zawsze możesz do mnie zadzwonić.
- Tak, tak na pewno skorzysta z tego.
Ona odeszła, a ja zostawiłam Lou i poszłam dalej jeść. On tylko patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
Po chwili przyszedł Louis i usiadł na przeciwko mnie.
- Scena zazdrości ?
- Może ?
- Na prawdę, Sam... jesteś zazdrosna o nią ?
- Tak jestem o nią zazdrosna, jakiś problem ?
- To wiedz, że nie masz o co.
- Dobra. Weź kończ jeść, bo nigdy stąd nie wyjdziemy.

♥♥♥
 Szczerze ? Jestem zadowolona z tego rozdziału. 
Dzięki niemu to opowiadanie zmieni się o 180 stopni. 
Miało być całkiem inaczej niż będzie teraz. mam nadzieję, że się wam podoba i liczę na pozytywne komentarze ;)

DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10,000 WYŚWIETLEŃ ORAZ ZA 30 OBSERWATORÓW.
MAM NADZIEJĘ, ŻE BĘDZIE WIĘCEJ ;D

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 22.

Wstaliśmy około godziny 12. Harry i ja zrobiliśmy wszystkim śniadanie, bo jako jedyni byliśmy w pełni obudzeni. Zjedliśmy go ze smakiem. Ja, Nicol i Vicki poszłyśmy do miasta, a niestety Marta i Danielle musiały jechać do swoich domów.
Przez około 2 godzin chodziłyśmy po sklepie i szukałyśmy ubrań dla mnie. Kupiłam sobie nowy strój kąpielowy, " małą czarną ", szpilki czarne, kilka bokserek i T- shirtów i dwie pary krótkich szortów.
Nicol również zaszalała i kupiła sobie kilka bluzek, różową bejsbolówkę, białe converse i okulary przeciwsłoneczne "Ray- bany".
Vic kupiła vansy, białą bokserkę, koszulę w kratę, rurki czerwone i czerwone converse.
te zakupy uważam za udane.
Zmęczone, ale szczęśliwe wróciłyśmy do domu. Gdy weszłyśmy, chłopaki grali w FiFe. W ogóle nie zauważyli, mimo, że Nicol darła się na cały dom. 
Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Poszłam do przedpokoju, tam gdzie mamy skrzynkę, gdzie można włączyć lub też wyłączyć prąd. Jednym zamachem wyłączyłam wszystkie korki. 
- Ej no 1 wygrywałem - usłyszałam rozpaczliwy głos Harry'ego. 
- Ej no w całym domu nie ma prądu. Idę sprawdzić czy korki nie wysiadły. 
Hej dziewczyny... - dodał.
Podszedł do skrzynki i włączył prąd, nie zwracając na nas najmniejszej uwagi, wrócili do gry.
Zrezygnowane poszłyśmy na górę, żebym mogła się spakować. Zajęłoby mi to pewnie z  3 godziny, ale na szczęście miałam dziewczyny i uporałyśmy się w godzinę.
Około godziny 15.15 byłam już gotowa. Zostało mi jeszcze tylko spakować Louisa, ale jak się okazało on już był spakowany. Na lotnisku mamy być na godzinę 17, więc mamy jeszcze trochę czasu.
Przeszłam się jeszcze po pokoju i sprawdziłam czy wszystko spakowałam. Zeszłam na dół i razem z całą grupa poszliśmy na obiad.
Wygłupialiśmy się trochę, przez co dostaliśmy kilka upomnień od pracowników restauracji. Ze wspaniałymi humorami wróciłyśmy do domu. Zbliżała się godzina 17.00. Zaczęliśmy się z wszystkimi żegnać. Było trochę trudno, no ale nie wyjeżdżamy na całe życie ;) Nawet Marta i Dan przyjechały żeby się z nami pożegnać.
Na lotnisko zawiózł nas Liam z Danielle.
...
- Bawcie się dobrze - powiedział Liam, gdy byliśmy już na lotnisku. Przytulił mnie, a potem Louisa.
Kątem oka ( tak wiem, że z medycznego punktu widzenia nie mamy kata oka) zauważyłam, że Liam daje coś Louisowi. od razu skapowałam o co chodzi i wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Po chwili jednak się ogarnęłam.
Przytuliłam się do Danielle.
- Bawcie się dobrze, ale tak żebym nie została ciocią. - powiedziała mi na ucho.
- Ty też ? No błagam Was nie mam zamiaru mieć teraz dziecka.
- No, ale wiesz. Nigdy nic nie wiadomo.
- Dan, wiem jak się zabezpieczać.
- Tak, tak.... No, ale i tak masz tu potrzebne rzeczy. - włożyła mi do torebki coś. Stawiam na to, że tabletki i test ciążowy.
- Dzięki.
- Ależ nie ma za co.
Musieliśmy już iść. Jeszcze raz się z nimi pożegnaliśmy i odeszliśmy na odprawę. która bogu dzięki nie trwała długo. następnie udaliśmy się w stronę samolotu. czekała nas  3 godzinna podróż. W samolocie siedzieliśmy w klasie biznesowej - wiadomo. usiedliśmy an naszych miejscach. Od razu wtuliłam się w Louisa"
- Kocham Cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też. - powiedział.
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i zasnęłam.

* kilka godzin później *

- Hej Sam! Budzimy się! - usłyszałam czyjś głos. 
- Mamo! Jeszcze 5 minut. - powiedziałam i dalej poszłam spać. - jednak nie na długo. 
- Wszystko fajnie, ale my musimy wychodzić. - był to głos Louisa. 
Przebudziłam się i trochę ogarnęłam sytuację. Mój chłopak pomógł mi wstać, ale nie bardzo mu się to udało, gdyż wpadł na kogoś. 
- Przepraszam - wyjęczała dziewczyna. 
- Nie to moja wina. - powiedział Lou. 
- Jestem Victioria. - powiedziała blondyna.
CZY TO KURWA DEJA WU ??????????????? NO CO TO MA BYĆ DO CHOLERY. I TO W TAKIM SAMYM MOMENCIE. NIE NO ZWARIUJE. 
- Ja jestem Louis, a to moja dziewczyna Sammy. - Na słowa ' moja dziewczyna" laska nie szczerzyła się już tak. Zmierzyła mnie od góry do dołu, przeprosiła i wyszła. 
Kilka minut po niej wyszliśmy my. w okół nas znalazło się jak na zawołanie pełno fotoreporterów. Ubrałam okulary przeciwsłoneczne, mimo że był wieczór. Tomlinson złapał mnie za rękę i szliśmy w stronę drzwi totalnie olewając fotoreporterów. 
Jakoś udało nam się uwolnić z tej dżungli. Poszliśmy po walizki, a następnie do taksówki, która zawiozła nas pod hotel, który wybrał Lou. 
Była godzina 21.23 Zameldowaliśmy się, odebraliśmy kluczyk i udaliśmy się do pokoju. Byłam tak zmęczona, że nie miałam czasu na obejrzenie dokładnie pokoju. Wzięłam przybory do mycia i ciuchy z walizki i poszłam się umyć. Po mnie wszedł Lou. Następnie razem położyliśmy się do łóżka. 
- Cieszę się, że tu jesteś ze mną. 
- Też się cieszę. Dobranoc. 
- Dobranoc. 
Chwilę się męczyłam, ale zasnęłam... Lou także. 

♥♥♥

Jest rozdział.  !!!!!!!!!!!!!!

Wiem, że szybko poszli spać, ale jednak byli  zmęczeni ;) 



KOLEJNY PRZY 15 KOMENTARZACH

BEZ OSZUKIWANIA, JA I TAK SIĘ DOWIEM ;)


TYM WŁAŚNIE CHĘ SPRAWDZIĆ ILE WAS CZYTA TO ;) 

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 21.

- NIESPODZIANKA.! - wykrzyczeli wszyscy w pokoju.
Wiedzieli, że nie przepadam za niespodziankami, ale i tak się ucieszyłam. Wszyscy zebrani, czyli Liam, Danielle, Zayn, Niall, Vic, Nicol, Harry oraz Louis zaczęli mi składać życzenia.
Malik jako nasz DJ zaczął puszczać najlepsze kawałki. Przez pierwszą godzinę nie schodziłam z parkietu. W końcu przyszedł czas na prezenty. Zayn ściszył trochę muzykę. Wszyscy usiedli na kanapie, a mnie posadzili na specjalnym krześle ozdobionym różnymi balonami i wstążkami. Na dodatek różowymi.
Wzięłam pierwszy. Wydawał się być duży, jednak tak nie było. Odpakowałam pierwszą warstwę, potem kolejną i kolejną, tak chyba z 10 razy. Aż moim oczom ukazało się malutkie pudełeczko. Z zaciekawieniem otworzyłam je: był tam list oraz jakieś bilety. Przeczytałam list na głos.

" Droga Sammy,
Dzisiaj kończysz 16 lat. Nie mieliśmy żadnego pomysłu co ci kupić. Pewnie sobie myślisz, że nie musieliśmy, ale w tak krótkim czasie przeszłaś na prawdę wiele. Więc potrzebny Ci odpoczynek. Liam wpadł na pomysł, żebyśmy podarowali ci bilety na Bahama, ale Nicol powiedziała, że zawsze marzyłaś, żeby zwiedzić Francję. Dlatego od nas w prezencie dostajesz bilet do Francji na tydzień dla dwóch osób. 


Twoi przyjaciele... "

- Ej no przez Was się popłakałam... - poprzytulałam każdego z osobna i wróciłam do dalszego rozpakowywania prezentów. większość prezentów były od rodziny od strony mamy i taty. Pieniądze, biżuteria, kosmetyki itp... W moje ręce trafił list, kolejny. Był od mojej matki.

" Kochana Sam, 
Nie będę się za dużo rozpisywać. Zabolało mnie to, że masz mnie gdzieś. Nie liczysz się z moim zdaniem. Jestem twoja matka nie zapominaj o tym. Jednakże życzę Ci szczęścia w nowym życiu. Jestem tylko ciekawa kiedy wrócisz do Polski i będziesz mnie błagać na kolanach, żebym cie znów przyjęła do domu. Potraktuje cie tak samo jak ty mnie. Mam dosyć twojego zachowania. Żegnam Cię, zapomnij o mnie, tak jak ja zapomniałam o tobie... 


Pauline "


Głos mi się załamał. Jak ona mogła napisać coś takiego. Byliśmy najlepszymi przyjaciółkami, a ona co ? Wyrzekła się mnie.  Zgniotłam list i wyrzuciłam do śmieci. Wróciłam na miejsce i jakby nigdy nic zaczęłam odpakowywać resztę. Został mi ostatni prezent. Był od Marty - dziewczyny Zayna. Nie ma jej z nami teraz, ponieważ pracuje do 23 i nie udało jej się zwolnić wcześniej. jeżeli uda jej się wyrobić w czasie to będzie za dobra godzinę. otworzyłam prezent. było to małe, niebieskie pudełeczko. W nim za to była bransoletka, na która można było doczepiać wisiorki. ja miałam ,, 1D", ,, S " oraz srebrne serce. Chciałam jej podziękować, ale nie mogłam. Razem z dziewczynami posprzątałyśmy i zaczęłyśmy dalej imprezować. Byłam trochę zdziwiona, że nie dostałam nic od Louisa, ale znając go zawsze coś wymyśli. Muzyka zaczęła grać coraz głośniej. Wszyscy tańczyli. Chwilę po 23 przyszła Marta. Widziałam ja już na pogrzebie, lecz nie zdążyłam z nią porozmawiać, ponieważ nie pojawiła się na stypie. Była na prawdę śliczna. Tak jak ja opisywał Malik. Wyglądała na osobę sympatyczna, bo jeżeli skrzywdziła by Malika to walnęła bym ją największą patelnia jaka jest w kuchni i dała popalić.
Podziękowałam za prezent i poszliśmy tańczyć. Zauważyłam, że brakuję dziewczyn, ale po chwili się odnalazły. Niosły niewielki tort i śpiewały " Happy Birthday..." Wzruszyłam się trochę, nie powiem.
Zjedliśmy tort i tańczyliśmy, wygłupialiśmy się. Nie obyło się bez procentów, jednak nikt nie przesadzał. ;)
O godzinie 2.15 wszyscy już odpadli. Nikt nie miał siły ruszyć swoich tyłków i iść do łóżka, więc wszyscy spaliśmy w salonie. Jutro czekał nas wielki dzień. Wyjazd do Paryża tylko ja i Louis...

♥♥♥

Mamy 21 ;)

Od razu mówię, że sprawa z Nicol będzie się ciągnęła przez kilka rozdziałów i dopiero wyjaśni się w 26 - 27 ;D

KOLEJNY ZA 20 KOMENTARZY NIE SZYBCIEJ ;) 

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 20.

- A kto mi to zrobił ? - spytała się mnie Nicol.
- Chciałbym to wiedzieć na prawdę. Ale niestety, nikt nie widział kto to był. A ty nikogo nie widziałaś ?
- Pamiętam nie wiele. Jedynie ten głos " Za Harry'ego suko..." I to nie była fanka. Ten głos skądś znam.
- Teraz to nie ważne. Sprawą zajęła się już policja. Nie wiem co bym zrobił, gdybym Cię stracił. Kocham Cię.
- Ja ciebie też kochanie.
Nasze usta złączyły się w pocałunku, jednak nie trwał on długo, bo do sali wleciała banda wariatów.
* kilka dni później *

- Sammy -
Dzień po obudzeniu, Nicol czuła się na tyle dobrze, że lekarze wypuścili ją ze szpitala, jednak prosili nas, żeby się nie przemęczała i żeby przez najbliższe 2 tygodnie leżała w łóżku. Oczywiście powiedzieliśmy, że się nią zaopiekujemy, ale mogą być małe problemy, bo Niki jest uparta jak osioł. Chłopcy na szczęście mają miesiąc wolnego. Mając na myśli wolne, chodzi mi tu o to, że nie grają koncertów już tak często. Już za kilka dni moje urodziny. Mam nadzieję, że nie wymyślą nic głupiego. 
- Nicol -

Tak, tak wiem. Nie mam się przemęczać, mam leżeć w łóżku jak grzeczna dziewczynka. Ale ja nie potrafię. Już niedługo Sammy ma urodziny, a my tkwimy w martwym punkcie. Coś niby mama, ale nie wiele. 
Jak Sammy rano jeszcze spała, rozmawiałam z wszystkimi na temat tego wszystkiego. Mam nadzieję, że spodoba jej się ta niespodzianka, chociaż ona ich nie lubi, ale zawsze cieszy się jak małe dziecko. 
O godzinie 12.00 Niall z Vicki wyciągnęli Sammy z domu, żebyśmy mieli czas na przygotowania. 
Ja zajęłam się gośćmi. Nie było ich zbyt wiele. Zadzwoniłam do wszystkich z najbliższej rodziny Sam, ale niestety nikt, albo nie odbierał, albo nie miał czasu. W takim wypadku byliśmy tylko my, czyli: Ja, Vicki, Danielle, Harry, Liam, Niall, Louis, Marta ( dziewczyna Zayna ), Zayn i Sam. Napisałam do mamy Sam, ale wątpię, że się zjawi. Nie dawno wyleciała z Londynu, no chyba, że jeszcze tu jest. 
Harry i Louis zajęli się prezentami. Ktoś zadzwonił do nich z poczty, że maja odebrać jakąś przesyłkę. Poszli, a tam nie jedna przesyłka, ale kilka. Były one do Sam.Wydaję mi się, że to prezenty dla niej, ale kto wie. Przekonamy się wieczorem. Ode mnie, Harrego, Vicki, Nialla, Marty, Zayna Danielle i Liam dostanie bilet na tydzień dla dwóch osób do Paryża.  A od Louisa to nie wiem, ale znając go wymyśli coś szalonego. 
Zayn i Liam zajęli się muzyką i jedzeniem. 
Danielle i Marta pomogły mi ze zrobieniem tortu, oraz udekorowaniem domu. dziewczyny to na prawdę przesympatyczne osoby. Mieliśmy tyle wspólnych tematów. Bawiłyśmy się przy tym w najlepsze. 
* W tym samym czasie * 

- Sam - 
- Po co w ogóle z nami przyszedłeś ? - spytałam się Nialla, który jadł chyba z piątego hamburgera. Wydawało mi się to na prawdę dziwne, bo nigdy nie widziałam Nialla, żeby chodził z nami na babskie zakupy. 
- Nudziło mi się. A zresztą wszyscy są zajęci.
- Zajęci, czym ? - spytałam zaciekawiona. 
Nialler i Vic spojrzeli na siebie tak jakby nie wiedzieli co maja odpowiedzieć. 
- No odpowiedzcie, czekam. - poganiałam ich. 
- . . . - żadne się nie odezwało. 
- Dobra sami tego chcieliście. 
Wyjęłam telefon i wybrałam numer Louisa - nie odpowiadał. Potem numer Liama - tez nic. Zayna - też nie. Harry'ego - też nie. Myślałam, że zaraz zwariuję. Wybrałam numer Danielle z nadzieją, że może ona odbierze. 
1 sygnał...2 sygnał...3 sygnał...
- No hej co tam ? -  powiedziała. 
- Hej, słuchaj wiesz co się dzieje w domu ? 
- Niestety nie, a co ? 
- No właśnie nie wiem. Nikt nie odpowiada. 
- Ja też nie wiem. Sprawdziłabym, ale nie ma mnie w mieście.
- Ajjj... No to szkoda. Do zobaczenia. 
- Pa. 
Moją ostatnia nadzieją była Nicol. wybrałam jej numer. Już chciałam się rozłączać, ale w ostatniej sekundzie odebrała. 
- No co tam mała ? 
- Czy ty do cholery powiesz mi co się w domu dzieję?
- Hej spokojnie. Nic się nie dzieję, a co ma się dziać ? 
- Nikt nie odbiera. 
- Nie panikuj od razu. Może nie mają telefonów.
- Taa, jasne. Wszyscy w jednym czasie. 
- Wypadki chodzą po ludziach. Dobra, a tak w ogóle to co chciałaś?
- Jesteś sama ? 
- Nie. 
- A z kim ? 
- Z Dan... nie sama. 
- Aha spoko. Nie jesteś sama, ale jesteś. Zawsze spoko. 
- Jezuu! Jaki bulwers, a co tam na zakupach ? 
- A dobrze. Kupiłam sobie sukienkę tą o której ci mówiłam i te czarne buty. 
- Aha, no to fajnie. 
- A gdzie swoją drogą są chłopcy ? 
- Yyy... No oni są..... w.... tym.... no.... poszli do..... sklepu, tak do sklepu. 
- Aha...
- Dobra ja kończę. Paaa...
- Czekaj Nicol...
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ się rozłączyła. 
- I czego się dowiedziałaś ? - spytała Vicki.
- Niczego specjalnego. Ej jest już 16, może pójdziemy do domu, co ? Nogi mi zaraz odpadną. 
- Może .... chodźmy.....do....do...kina ?
- Ja pierdziele, co wy się dzisiaj tak jąkacie ? 
- Zmiana pogody ? - odparła Vic, a ja i Nialler obdarzyliśmy ją minami typu WTF!?  
- Taka pogoda utrzymuję się od tygodnia. - powiedziałam. 
- No rzeczywiście...
< No kur,wa z kim ja się zadaję ? - pomyślałam >
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z knajpy. Udaliśmy się do pobliskiego kina na film Faceci w Czerni 3. 
Film trwał około półtora godziny. Uśmiałam się n nim jak nigdy. Jeszcze ta piosenka PitBulla - Back In Time bejbeee....!!! Haha, no nie mogę z niej. 
Po kinie udaliśmy się na reszcie do domu. Była godzina 18.00 i to cud, że moje nogi jeszcze nie odpadły. 
Nialler był taki wspaniałomyślny i nie wziął auta, tylko zaproponował żebyśmy do miasta poszli na pieszo i wracali też. Gdy staliśmy na ganku, zauważyłam, że w całym domu są pogaszone wszystkie światła. Byłam trochę zdziwiona, no ale dobrze. Nie pewnie otworzyłam drzwi. Myślałam, że są zamknięte, ale było inaczej. Odwróciłam się w stronę ulicy. Nialla i Vicki za mną nie było. Zaczynałam się trochę bać. Chciałam zapalić światło, ale nie mogłam. Zdjęłam kurtkę i zaczęłam ponownie szukać włącznika. takim sposobem znalazłam się bodajże w salonie. Już chciałam zapalić telewizor, żeby zrobiło się jaśniej, ale prawie doznałam zawału. . .

♥♥♥

HaHa, no nie... NAPISAŁAM ROZDZIAŁ.
DOSŁOWNIE ŚWIĘTO. 


I TERAZ UWAGA!!!!

KOLEJNY POJAWI SIĘ TYLKO JAK BĘDZIE 15 KOMENTARZY. CZYLI NAWET MOŻE DZISIAJ ;D

niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 19.

* Nicol *

Obudziłam się w znakomitym humorze. Przekręciła się na lewy bok. Harry słodko spał. Pocałowałam go w usta i wymknęłam się cichaczem z pokoju. Wpadłam na pomysł, żeby zrobić mu niespodziankę - śniadanie do łóżka.Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Włączyłam radio jednak coś nie chciało działać, więc wyłączyłam je. Zaczęłam przygotowania. 
Zrobiłam herbatę do picia, naleśniki i inne takie tam. ( xD)Udałam się do lodówki, z zamiarem odstawienia mleka. Otworzyłam drzwiczki, położyłam mleko na miejsce i zamknęłam je. Poczułam ostre ukłucie w brzuchu. Poczułam, że tracę równowagę. Chciałam złapać się blatu, ale zwaliłam szklankę z herbatą. Upadłam na podłogę. 
Usłyszałam tylko znajomy głos: 
- Za Harry'ego szmato.
Potem nie czułam, słyszałam już nic. Ogarnęła mnie ciemność. 

* Sammy *

Razem z Louisem zbiegliśmy szybko na dół. On wybiegł z domu, a ja zaczęłam rozglądać się po salonie, jednak nikogo tam  nie było. szybkim krokiem udałam się do kuchni. i wtedy zauważyłam Nicol. Leżała na podłodze cała we krwi. Oczy miała zamknięte. Podbiegłam do niej. 
- Hej Nicol ! Błagam obudź się - mówiłam przez łzy, szturchając ją. Nie odpowiadała.
- Louuuis! - krzyknęłam tak, że chyba wszystkich pobudziłam. 
- Co się sta.. O mój Boże. Co z nią ? - 
- Nie wiem. Znalazłam ją w takim stanie. Obudź wszystkich i zadzwoń po karetkę. Teraz! - Louis szybko pobiegł na górę, a ja próbowałam jakoś zatamować krwawienie. Po kilku sekundach wszyscy byli na dole. Harry kompletnie nie wiedział co się dzieję. Staraliśmy się go jakoś uspokoić, ale się nie dało. 
Po 10 minutach przyjechała karetka i zabrała Nicol. Ja i Harry pojechaliśmy z nią, a reszta samochodem. 

* 3 dni później *

Nicol nadal się nie wybudziła. Jej stan jest o wiele lepszy niż 3 dni temu. Straciła bardzo dużo krwi. Lekarz mówił, że gdyby ktoś dalej wepchnął jej nóż - zmarła by. Nie wiem kto to był. Louis gdy wybiegł z domu nie znalazł nikogo. 
Przez pierwsze kilka godzin myślałam, że jej już nigdy nie zobaczę. Jako, że straciła dużo krwi - potrzeb owała jej. Ma rzadką grupę krwi. Wszyscy chcieliśmy jej pomóc, więc zrobiliśmy badania kto jaka grupę ma krwi. Okazało się, że Zayn i Niall maja taka samą jak Nicol, więc to oni oddali jej krew. Dzięki temu stan Nicol o wiele się poprawił. 
Cały czas ja, Harry i Lou nie odchodziliśmy od jej łóżka na krok. Reszta przychodziła w prawdzie codziennie, ale on spali w domu, a my tu - w szpitalu. Całe 24 godziny. May nadzieje, że się w końcu obudzi. Nasza trójka wygląda jakby nie wyglądała. Jesteśmy zmęczeni, obolali i nie wiem co jeszcze. Moja matka z Johnem nie przejęli się faktem, że Niki jest w szpitalu. Nie raczyli nawet zejść na dół, gdy Lou ich budził. My pojechaliśmy do szpitala, a oni zmyli się na lotnisko. Tata Nicol dzwonił do nas codziennie. Pytał się co z nią. Nie mógł przyjechać, bo miał jakiś ważny projekt czy co. Ale najważniejsze to, że martwił się o córkę. 

* Nicol *

Nie mogę się poddać. Nie teraz. Oni mnie potrzebują. ja potrzebuje ich. Cały czas słyszę jakieś szmery, pikanie, rozmowy, ale nie mogę się poruszyć, odezwać czy tez otworzyć oczu. Jakbym była cała sparaliżowana. 
Nagle mogłam otworzyć oczy. Mój wzrok szybko się przyzwyczaił. było ciemno. Po mojej prawej stronie za rękę trzymała mnie Sam. obok niej spał Louis. Po lewej stronie był Harry, również trzymał mnie za rękę. Uścisnęłam lekko ich ręce.

* Harry *

Poczułem jak ktoś ściska moją rękę. Obudziłem się. Nicol miała otwarte oczy. Wszyscy się już obudzili. Louis poszedł po lekarza.   
- co się stało ? - spytała Niki. 
- Trzy dni temu miałaś wypadek. Ktoś dźgnął cię nożem. - powiedziałem.

♥♥♥
TAK WIEM, ŻE DŁUGO NIE DODAWAŁAM, ALE NIE MIAŁAM KOMPUTERA. 
POSTARAM SIĘ KOLEJNY DODAĆ JAK NAJSZYBCIEJ. 

KOLEJNY ROZDZIAŁ JAK BĘDZIE 10 KOMENTARZY ;)

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 18.

No i dałam mu te 10 buziaków. Jednak na tym się nie skończyło. Dałam mu jeszcze jednego. Był najlepszy i najdłuższy. Było w nim pełno prawdziwego uczucia i miłości. Lou położył mnie na łóżku, cały czas całując, jednak do niczego nie doszło ( ;D ), ponieważ nie byłam jeszcze na to gotowa. Jestem pewna, że z nim, ale jeszcze nie teraz. Nie jestem na to gotowa.
Leżeliśmy na jego łóżku. Głowę miałam na jego torsie. Lou cały czas całował mnie po czole, ustach, nosie, uchu...
Było cudownie, ale jak zawsze musiałam to spieprzyć.
- Jak to będzie kiedyś ? - spytałam nagle, niszcząc tą jakże romantyczną chwilę.
- No jak to jak ? Będziemy razem.
- Mam nadzieję, ale zobacz ja mam 15 lat, a ty 20. Jak to wygląda.
- No i co z tego. Popatrz na Liama i Danielle. Ona jest o 5 lat od niego starsza.
- Ale u nich to wygląda normalnie, a my ? Oni są obydwoje pełnoletni.
- Czym ty się przejmujesz ? Opinią innych ?
- I tak i nie. Nie chce, żeby na mieście gadali różne rzeczy.
- Wiesz, a ja mam to gdzieś co powiedzą inni. Kocham ciebie i nic to nie zmieni.
no i zamknęłam się. Jednak Louis nadal coś tam gadał.
- Chcę, żebyśmy wychowali gromadkę dzieci. Kupili domek gdzieś z dala od tego walniętego tłumu i żebyśmy mogli patrzeć jak nasze wnuki i prawnuki dorastają.
- Zacna historia.
- No i może mi jeszcze powiesz, że nie chcesz być panią Tomlinson ?
- Wariacie, wież że chcę. - pocałowałam go, czułam jak się uśmiecha. Oderwałam się od niego, wtuliłam się. I zasnęliśmy.

- Następny Dzień -

* Louis *


Ciepłe promienie słońca wpadały, przez okno do pokoju, świecąc mi tym prosto w oczy. Czułem na ciele lekki podmuch zimnego wiatru. Obudziłem się. Sammy obok mnie nie było. Zmartwiłem się trochę. Jednak zauważyłem, że okno prowadzące na balkon jest otwarte. Była tam. Stała oparta o poręcz balkonu. Miała na sobie moją koszulę i okulary przeciwsłoneczne. Włosy w lekkim nieładzie, rozpuszczone. Wyglądała naprawdę ładnie i pociągająco. ( ;D ) Ubrałem spodnie od dresów i podszedłem do niej tak, żeby mnie nie zauważyła...

* Sammy * 

Obudziły mnie promienie słońca. Spojrzałam na Louisa - słodko spał. Wygramoliłam się z jego objęć i wstałam z łóżka. Ubrałam koszulę Lou i zabrałam jego oksy. Na paluszkach wyszłam na balkon, tak żeby go nie obudzić. Podeszłam do poręczy i oparłam się o nią. podziwiałam panoramę Londynu.
Zaczęłam zastanawiać się co to kiedyś na prawdę będzie. Jak będzie wyglądać moje życie z Lou i resztą. Czy zawsze będzie tak jak jest teraz ? W mojej głowie miałam milion pytań, na które nie umiałam odpowiedzieć.
Co jakiś czas patrzyłam czy Louis się obudził.- nadal słodko spał. Nie wiem co by było gdybym go straciła. Załamałabym się, jakby zostawił mnie samą.
Ciekawi mnie co u Nicol i reszty brygady. Mam nadzieję, że nie jest zła na mnie, za to, że z nią nie rozmawiam tak często jak kiedyś.Muszę jej to jakoś wynagrodzić.
Spojrzałam na Louisa. Właśnie się budził. Szybko odwróciłam głowę w drugą stronę. Zamknęłam oczy i zaczęłam oddychać głęboko.Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Po chwili poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach - były to ręce Louisa.
Brodę oparł o moje ramię, a jego ręce powędrowały na mój brzuch.
- Czemu płaczesz ? - spytał się spokojnym głosem.
- Sama nie wiem. Tak jakoś wyszło.
- Tak w ogóle to ładnie Ci w moich okularach.
- Ahh... Bo się zarumienię.
- Hehe.... A co moja dziewczyna zamierza dzisiaj robić ?
- Chciałam spędzić trochę czasu z Nicol. Wiesz.... Trochę ją zaniedbywałam przez pewien czas... Mam nadzieję, że się nie gniewasz, ale zrozum...
- Nie gniewam się, powiem Ci nawet, że się cieszę.
- Czemu ? - odwróciłam się w jego stronę.
- Paul kazał nam coś zrobić dla jego żony. Jakaś niespodzianka czy coś.
- No to się bardzo dobrze składa.
- Dobrze kochanie. Chodźmy na śniadanie.

Pocałowaliśmy się i wyszliśmy z balkonu. Poszłam do pokoju, gdzie ubrałam się i umyłam. Chciałam iść do pokoju Louisa, ale nie musiałam. On czekał na mnie na moim łóżku.
Wyszliśmy z mojego pokoju, gdy usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła i odgłos zamykanych drzwi...

♥♥♥
PRZEPRASZAM, że tak długo. 
Ale nie miałam kiedy dodać. 
Kolejny, gdy będzie 15 komentarzy, wiem, że jestem okropna, ale cóż takie życie ;)



ZAPRASZAM NA MOJE BLOGI: