niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 19.

* Nicol *

Obudziłam się w znakomitym humorze. Przekręciła się na lewy bok. Harry słodko spał. Pocałowałam go w usta i wymknęłam się cichaczem z pokoju. Wpadłam na pomysł, żeby zrobić mu niespodziankę - śniadanie do łóżka.Zeszłam na dół i udałam się do kuchni. Włączyłam radio jednak coś nie chciało działać, więc wyłączyłam je. Zaczęłam przygotowania. 
Zrobiłam herbatę do picia, naleśniki i inne takie tam. ( xD)Udałam się do lodówki, z zamiarem odstawienia mleka. Otworzyłam drzwiczki, położyłam mleko na miejsce i zamknęłam je. Poczułam ostre ukłucie w brzuchu. Poczułam, że tracę równowagę. Chciałam złapać się blatu, ale zwaliłam szklankę z herbatą. Upadłam na podłogę. 
Usłyszałam tylko znajomy głos: 
- Za Harry'ego szmato.
Potem nie czułam, słyszałam już nic. Ogarnęła mnie ciemność. 

* Sammy *

Razem z Louisem zbiegliśmy szybko na dół. On wybiegł z domu, a ja zaczęłam rozglądać się po salonie, jednak nikogo tam  nie było. szybkim krokiem udałam się do kuchni. i wtedy zauważyłam Nicol. Leżała na podłodze cała we krwi. Oczy miała zamknięte. Podbiegłam do niej. 
- Hej Nicol ! Błagam obudź się - mówiłam przez łzy, szturchając ją. Nie odpowiadała.
- Louuuis! - krzyknęłam tak, że chyba wszystkich pobudziłam. 
- Co się sta.. O mój Boże. Co z nią ? - 
- Nie wiem. Znalazłam ją w takim stanie. Obudź wszystkich i zadzwoń po karetkę. Teraz! - Louis szybko pobiegł na górę, a ja próbowałam jakoś zatamować krwawienie. Po kilku sekundach wszyscy byli na dole. Harry kompletnie nie wiedział co się dzieję. Staraliśmy się go jakoś uspokoić, ale się nie dało. 
Po 10 minutach przyjechała karetka i zabrała Nicol. Ja i Harry pojechaliśmy z nią, a reszta samochodem. 

* 3 dni później *

Nicol nadal się nie wybudziła. Jej stan jest o wiele lepszy niż 3 dni temu. Straciła bardzo dużo krwi. Lekarz mówił, że gdyby ktoś dalej wepchnął jej nóż - zmarła by. Nie wiem kto to był. Louis gdy wybiegł z domu nie znalazł nikogo. 
Przez pierwsze kilka godzin myślałam, że jej już nigdy nie zobaczę. Jako, że straciła dużo krwi - potrzeb owała jej. Ma rzadką grupę krwi. Wszyscy chcieliśmy jej pomóc, więc zrobiliśmy badania kto jaka grupę ma krwi. Okazało się, że Zayn i Niall maja taka samą jak Nicol, więc to oni oddali jej krew. Dzięki temu stan Nicol o wiele się poprawił. 
Cały czas ja, Harry i Lou nie odchodziliśmy od jej łóżka na krok. Reszta przychodziła w prawdzie codziennie, ale on spali w domu, a my tu - w szpitalu. Całe 24 godziny. May nadzieje, że się w końcu obudzi. Nasza trójka wygląda jakby nie wyglądała. Jesteśmy zmęczeni, obolali i nie wiem co jeszcze. Moja matka z Johnem nie przejęli się faktem, że Niki jest w szpitalu. Nie raczyli nawet zejść na dół, gdy Lou ich budził. My pojechaliśmy do szpitala, a oni zmyli się na lotnisko. Tata Nicol dzwonił do nas codziennie. Pytał się co z nią. Nie mógł przyjechać, bo miał jakiś ważny projekt czy co. Ale najważniejsze to, że martwił się o córkę. 

* Nicol *

Nie mogę się poddać. Nie teraz. Oni mnie potrzebują. ja potrzebuje ich. Cały czas słyszę jakieś szmery, pikanie, rozmowy, ale nie mogę się poruszyć, odezwać czy tez otworzyć oczu. Jakbym była cała sparaliżowana. 
Nagle mogłam otworzyć oczy. Mój wzrok szybko się przyzwyczaił. było ciemno. Po mojej prawej stronie za rękę trzymała mnie Sam. obok niej spał Louis. Po lewej stronie był Harry, również trzymał mnie za rękę. Uścisnęłam lekko ich ręce.

* Harry *

Poczułem jak ktoś ściska moją rękę. Obudziłem się. Nicol miała otwarte oczy. Wszyscy się już obudzili. Louis poszedł po lekarza.   
- co się stało ? - spytała Niki. 
- Trzy dni temu miałaś wypadek. Ktoś dźgnął cię nożem. - powiedziałem.

♥♥♥
TAK WIEM, ŻE DŁUGO NIE DODAWAŁAM, ALE NIE MIAŁAM KOMPUTERA. 
POSTARAM SIĘ KOLEJNY DODAĆ JAK NAJSZYBCIEJ. 

KOLEJNY ROZDZIAŁ JAK BĘDZIE 10 KOMENTARZY ;)

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 18.

No i dałam mu te 10 buziaków. Jednak na tym się nie skończyło. Dałam mu jeszcze jednego. Był najlepszy i najdłuższy. Było w nim pełno prawdziwego uczucia i miłości. Lou położył mnie na łóżku, cały czas całując, jednak do niczego nie doszło ( ;D ), ponieważ nie byłam jeszcze na to gotowa. Jestem pewna, że z nim, ale jeszcze nie teraz. Nie jestem na to gotowa.
Leżeliśmy na jego łóżku. Głowę miałam na jego torsie. Lou cały czas całował mnie po czole, ustach, nosie, uchu...
Było cudownie, ale jak zawsze musiałam to spieprzyć.
- Jak to będzie kiedyś ? - spytałam nagle, niszcząc tą jakże romantyczną chwilę.
- No jak to jak ? Będziemy razem.
- Mam nadzieję, ale zobacz ja mam 15 lat, a ty 20. Jak to wygląda.
- No i co z tego. Popatrz na Liama i Danielle. Ona jest o 5 lat od niego starsza.
- Ale u nich to wygląda normalnie, a my ? Oni są obydwoje pełnoletni.
- Czym ty się przejmujesz ? Opinią innych ?
- I tak i nie. Nie chce, żeby na mieście gadali różne rzeczy.
- Wiesz, a ja mam to gdzieś co powiedzą inni. Kocham ciebie i nic to nie zmieni.
no i zamknęłam się. Jednak Louis nadal coś tam gadał.
- Chcę, żebyśmy wychowali gromadkę dzieci. Kupili domek gdzieś z dala od tego walniętego tłumu i żebyśmy mogli patrzeć jak nasze wnuki i prawnuki dorastają.
- Zacna historia.
- No i może mi jeszcze powiesz, że nie chcesz być panią Tomlinson ?
- Wariacie, wież że chcę. - pocałowałam go, czułam jak się uśmiecha. Oderwałam się od niego, wtuliłam się. I zasnęliśmy.

- Następny Dzień -

* Louis *


Ciepłe promienie słońca wpadały, przez okno do pokoju, świecąc mi tym prosto w oczy. Czułem na ciele lekki podmuch zimnego wiatru. Obudziłem się. Sammy obok mnie nie było. Zmartwiłem się trochę. Jednak zauważyłem, że okno prowadzące na balkon jest otwarte. Była tam. Stała oparta o poręcz balkonu. Miała na sobie moją koszulę i okulary przeciwsłoneczne. Włosy w lekkim nieładzie, rozpuszczone. Wyglądała naprawdę ładnie i pociągająco. ( ;D ) Ubrałem spodnie od dresów i podszedłem do niej tak, żeby mnie nie zauważyła...

* Sammy * 

Obudziły mnie promienie słońca. Spojrzałam na Louisa - słodko spał. Wygramoliłam się z jego objęć i wstałam z łóżka. Ubrałam koszulę Lou i zabrałam jego oksy. Na paluszkach wyszłam na balkon, tak żeby go nie obudzić. Podeszłam do poręczy i oparłam się o nią. podziwiałam panoramę Londynu.
Zaczęłam zastanawiać się co to kiedyś na prawdę będzie. Jak będzie wyglądać moje życie z Lou i resztą. Czy zawsze będzie tak jak jest teraz ? W mojej głowie miałam milion pytań, na które nie umiałam odpowiedzieć.
Co jakiś czas patrzyłam czy Louis się obudził.- nadal słodko spał. Nie wiem co by było gdybym go straciła. Załamałabym się, jakby zostawił mnie samą.
Ciekawi mnie co u Nicol i reszty brygady. Mam nadzieję, że nie jest zła na mnie, za to, że z nią nie rozmawiam tak często jak kiedyś.Muszę jej to jakoś wynagrodzić.
Spojrzałam na Louisa. Właśnie się budził. Szybko odwróciłam głowę w drugą stronę. Zamknęłam oczy i zaczęłam oddychać głęboko.Łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
Po chwili poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach - były to ręce Louisa.
Brodę oparł o moje ramię, a jego ręce powędrowały na mój brzuch.
- Czemu płaczesz ? - spytał się spokojnym głosem.
- Sama nie wiem. Tak jakoś wyszło.
- Tak w ogóle to ładnie Ci w moich okularach.
- Ahh... Bo się zarumienię.
- Hehe.... A co moja dziewczyna zamierza dzisiaj robić ?
- Chciałam spędzić trochę czasu z Nicol. Wiesz.... Trochę ją zaniedbywałam przez pewien czas... Mam nadzieję, że się nie gniewasz, ale zrozum...
- Nie gniewam się, powiem Ci nawet, że się cieszę.
- Czemu ? - odwróciłam się w jego stronę.
- Paul kazał nam coś zrobić dla jego żony. Jakaś niespodzianka czy coś.
- No to się bardzo dobrze składa.
- Dobrze kochanie. Chodźmy na śniadanie.

Pocałowaliśmy się i wyszliśmy z balkonu. Poszłam do pokoju, gdzie ubrałam się i umyłam. Chciałam iść do pokoju Louisa, ale nie musiałam. On czekał na mnie na moim łóżku.
Wyszliśmy z mojego pokoju, gdy usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła i odgłos zamykanych drzwi...

♥♥♥
PRZEPRASZAM, że tak długo. 
Ale nie miałam kiedy dodać. 
Kolejny, gdy będzie 15 komentarzy, wiem, że jestem okropna, ale cóż takie życie ;)



ZAPRASZAM NA MOJE BLOGI: 

czwartek, 10 maja 2012

Imagine The Vampire Diaries ;)

 Na fanpeagu Pamiętników Wampirów, gdzie jestem administratorką dodałam imagina dla dziewczyny, która wygrała konkurs ;)

OTO ON:

*Elena*
Kolejny zwykły dzień w Mystic Falls. Nie wiem czy można go nazwać zwykłym. Wszędzie pełno wampirów, wilkołaków, czarownic i innych nadprzyrodzonych istot. Jednak nie wszyscy o nich wiedzą.
Dzisiaj jest bal założycieli. Wybieram się z nim ze Stefanem i Damonem. Nareszcie jesteśmy ze Stefanem parą. Długo nam to zajęło, ale jednak udało się. Z Damonem to inna sprawa. Czuję do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Nigdy nie będzie mi obojętny.
Zbliżała się godzina przyjścia chłopaków. Ubrana w wyśmienitą, podkreślającą moją talię suknię czekałam na nich w salonie.
zachciało mi się pić, więc podeszłam do lodówki, po zimny sok. Zamykałam drzwiczki, gdy nagle poczułam ostre kłucie w brzuchu, a potem ogarnęła mnie ciemność...

* W samochodzie Stefana i Damona*
S: Zaraz się spóźnimy. Musiałeś, akurat dzisiaj zapraszać te wampirzyce ?
D: A co miałem robić? Trzeba było mnie uprzedzić, że wybieram się z wami na bal.
D: Wyglądasz jakoś marnie.
S: Rano polowałem.
D: Nie przeraża cię fakt, że kiedyś te małe zwierzątka się spikną przeciwko tobie ?
S: Haha... Ty lepiej jedź, a nie...
Mężczyźni dojechali pod dom Eleny, niestety nikogo w nim nie zastali. Jedynie cuchnący zapach jakiegoś wampira. Stefan nie wiedział czy to zapach, ale Damon tak. W mgnieniu oka pobiegł do opuszczonego domu, na końcu miasta. Było tam ciemno i śmierdziało stęchlizną. Jednak Damon wiedział, że Elena tu jest. Nie zauważony przemierzył cały dom, aż w końcu znalazł ją. Była na strychu - sama. Cała sukienka była od krwi. W około niej było pełno krwi. Damon szybko przybliżył się do Eleny, nacią swoimi wampirzymi zębami nadgarstek i dał Elenie trochę swojej krwi.
Jednak nie pomógł jej za bardzo. Został od niej odepchnięty, chociaż nie, został od niej odciągnięty na tyle mocno, że przeleciał przez cały strych i walną o skamieniałą ścianę budynku.
Damon nie poddawał się zaczął walczyć z wampirem. Mimo tego, że owy wampir był pierwotnym.
Po zaciekłej walce obydwoje odpuścili. To było dziwne.
D: Tak łatwo się poddajesz ?
K: No coś ty... Ja dopiero zaczynam...
D: Po co Ci Elena Kol ?
K: Spodobała mi się.
D: Tak jasne, a ja jem wiewiórki. Lepiej naprawdę mów po co Ci ona, bo nie ręczę za siebie.
K: Oj Damon, Damon... Tyle lat i jeszcze nie zrozumiałeś, czy naprawdę jesteś taki tępy ?
D:...
K: Zamurowało cię? I dobrze. Elenę potrzebuje nie ja, a moja matka.
D: Po co jej ona ?
K: A oto musisz się już jej spytać, ona tylko kazała mi ją tylko znaleźć.
D:Czy Twoja matka musi być taka suką ?
K: Wyrażaj się o mojej matce z szacunkiem.
D: Na szacunek to trzeba sobie zapracować.
Jakże tą zacną rozmowę przerwali Stefan, Caroline, Boonie, Tyler, Jeremy i Alaric, którzy byli w bojowych nastrojach. Wszyscy rzucili się na Kola i tym oto sposobem poprzez wbicie kołka osinowego zabili go ;)



Tak, wiem końcówka zryta jak moja głowa xDD  

Mam nadzieję, że komuś się spodoba ;)



poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 17.

Poroznosiłam ciasta, które zostały i usiadłam przy stole między Louisem, a Vicki.
Po 2 godzinach goście zaczęli się rozchodzić. Żegnali się z nami i mówili kilka ciepłych słów.
O godzinie 19 nikogo już nie było. No prawie. Zostali jeszcze moja mama i John. Jako, że nie mieli gdzie spać, a ty nie jesteś aż tak wredna udostępniłaś im pokój gościnny. Przez cały wieczór jednak byłam zła na nich.
Dzisiejszy dzień był wykańczający, więc pożegnałam się z hołotą, która siedziała na dole i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam długą, relaksacyjną kąpiel, po czym ubrałam się, ale nie poszłam od razu do łóżka, tylko do pokoju Louisa.
Jednak do niego nie dotarłam. Moją uwagę przykuły otwarte drzwi do pokoju Adama i Caroline. A była to rzecz dziwna, bo drzwi zamykałam i do tego jeszcze na klucz.
Niepewnie weszłam w głąb pokoju. Było ciemno, jednak miałam uczucie, że ktoś tu był lub nadal jest. Zapaliłam światło - nikogo nie było. Śmielszym krokiem podążyłam w stronę łazienki. Zapaliłam światło. jednak tu nikogo nie było. Ale zauważyłam, że wiele rzeczy zniknęło. ja to mam jakieś schizy czy Bóg wie co.
- No to są chyba jakieś żarty. - powiedziałam sama do siebie.
- Jakie żarty ?
- Aaaaa!!! - krzyknęłam. No kurwa kto to ? - pomyślałam. Niepewnie się odwróciłam, jakbym miała zobaczyć tam jakiegoś ducha.
- Sam nie krzycz tak, całe miasto cię usłyszy. - Tym "duchem" okazała się Vicki.
- Czy ty chcesz kobieto żebym Ci tu na zawał padła ?!
- Byłam po prostu ciekawa czemu tu się światło pali.
- Aha. Warto wiedzieć. I następnym razem mnie tak nie zachodź.
- Hehe... Jasne. A swoją drogą co ty tu robiłaś ?
- szłam do Lou i zauważyłam, że drzwi są otwarte. Pamiętam, że je zamykałam. Ty je otwierałaś ? - spytałam podejrzliwie.
- Gdybym je otwierała to bym je zamykała.
- No, bo ja tez nie wchodziłam tu. A klucz mamy my no i Caroline i Adma, ale oni nie mogli by tu przecież wejść.
- Ej, dobra chodźmy stąd, bo jeszcze ktoś z szafy wyjdzie i nas zakatrupi.
- Masz rację.
Pogasiłam światła i razem z Vicki wyszłyśmy. poszłam do pokoju po klucz i zamknęłam drzwi. Klucz odłożyłam z powrotem w to samo miejsce.
Pożegnałam się z Vicki i poszłam w stronę pokoju Louisa. no, ale oczywiście los chciał, żebym do niego nie doszła.
- A ty gdzie podążasz? - spytał się mnie Liam.
- Do Louisa. nie widać ?
- Widać. Tylko bądźcie grzeczni. - powiedział śmiejąc się.
- Haha. Bardzo śmieszne. A ty gdzie się wybierasz ?
- A gdzie ja mogę. Do Danielle. -  no tak, przecież ona tez została na noc.
- I co będziecie pilota szukać? - spytałam się ledwo powstrzymując głośny śmiech.
- No wiesz... Bardzo śmieszne.
- No wiem, że śmieszne. Dobra idę paa.. udanej nocy...
- Dzięki. Tylko wy tam z Louisem nie rozrabiajcie.
- Oczywiście Tato.
No i nareszcie mogłam w spokoju wejść do jego pokoju. Ale jak na złość go tam nie było.
Z łazienki było słychać odgłosy lecącej wody. usiadłam na łóżku i czekałam na niego.
Czas niezmiernie mi się dłużył.Zrobiło mi się zimno, więc weszłam pod cieplutką kołderkę. No, ale w końcu Pan Tomlinson raczył wyjść z łazienki.
szedł w stronę drzwi prowadzących na korytarz. Nie zauważył mnie.
- Tee.. Panie Marchewka!
- Ja pierdole, czy ty chcesz, mnie w grobie pochować?
- No coś ty. Nie mogłabym ciebie stracić. Kto by mnie wtedy przytulał?
- Czy ja dobrze słyszałem? Ja tu bym umarł, a ty byś nie miała się do kogo przytulać ? - odwrócił się i udawał obrażonego.
- Wiesz, że nie to miałam na myśli. - powiedziałam i podeszłam do niego. jako, że Tomlinson był na mnie obrażony, przytuliłam się do niego tyłem. (xD)
- Kocham Cię jak nikogo innego. Jesteś całym moim życiem. W ogień bym za tobą skoczyła. Gdyby nie ty moje życie było by nudne. Nie mogę wytrzymać bez ciebie minuty. Z tobą chce spędzić resztę życia. nie wiem co by było gdybym ciebie straciła.
- Naprawdę ? - spytał.
- Nie na żarty.
- No wiesz ty co. już chciałem C wybaczyć.
- Ej to niesprawiedliwe. Co mam w takim razie zrobić, żebyś mi wybaczył ? - powiedziałam i położyłam ręce na swoich biodrach.
- Hmm... pomyślmy. - odwrócił się do mnie.
- No ruchy..
- Nie poganiaj mnie, bo będziesz tego żałować.
- Ta... Już się boję.
- To się bój!
- Dobra dalej, wymyślaj.
- Mam... Musisz mi dać.... 10 buziaków i ani jednego mniej.
- Ehh.. Niech Ci będzie.

♥♥♥
No nie wieżę. Pisałam go na komputerze 5 godzin #Zawszespoko. 

Rozdział moim zdaniem dupny, ale to w oceńcie w KOMENTARZACH.

Kolejny już niedługo. 


Chcesz być informowany na Twitterze ? 
 Napisz do mnie na TT: @immpossiblee 
lub napisz tu swój nick ;)

środa, 2 maja 2012

Rozdział 16.

( Na tym filmiku widać jak Sammy była ubrana i jaka miała fryzurę ( chodzi mi tu o Nine Dobrev)
I jeszcze ta piosenka  Birdy - Skinny love ;)

- Pogrzeb - 

Dzisiaj był ten dzień. O dziwo jestem wyspana. Ostatni raz będę widzieć mojego tatę. Wiem, że będzie on przymnie. Czuje go, ale go nie widzę. Strasznie za nim tęsknie. Nigdy nie dowiem się co naprawdę się stało. Może kiedyś... ale wątpie w to. Ubrałam się w przygotowane ciuchy i usiadłam na łóżku. Przed oczami miałam wspólne chwile spędzone z nim. 
Miałam z nim lepszy kontakt niż z mamą, ale zamieszkałam z nią. nie miałam wyboru. to ona zabroniła mi mieszkać i kontaktować się z ojcem. Chciałabym, żeby to był sen, albo jakiś głupi żart, ze zaraz Adam stanie w drzwiach i powie, że śniadanie jest gotowe. Albo, ze zaraz się obudze. Niestety to rzeczywistość. Nie ma go już ze mną. 

* Ktoś otwiera drzwi *

Drzwi się otworzyły, ale nie stał tam mój ojciec tylko Louis. 
- Kochanie... chodź, bo się spóźnimy.- powiedział spokojnie i wyszedł. 
Wzięłam głęboki oddech,wstałam i udałam się na dół. Wszyscy już tam byli. Ubrani na czarno ze smutnymi minami. W ciszy wyszliśmy. Jechaliśmy na dwa auta. Ja, Vicki, Niall i Louis jednym, a Liam, Harry, Zayn, Danielle i Nicol drugim. Wszystko odbyło się na cmentarzu. Było bardzo dużo ludzi. Rodzina Adama, Caroline jak i koledzy z pracy. Większości nie znałam. W tłumie zobaczyłam moją matkę i Johna. No kurwa to ona nawet na pogrzeb nie potrafi się ubrać, ja pierdole. Ubrała się jak jakaś dziwka. Brak słów. 
No i jak to ja zapomniałam wymyślić przemowy. Co za inteligencja. Jednak chciałam ostatni raz się z nim pożegnać. Podeszłam do księdza, który kończył swoją przemowę. Oddał mi mikrofon, a ja kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Po minucie ciszy w końcu się odezwałam. 

"Kochany tato. Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakuje. Chciałabym żebyś był tu przy mnie teraz. Pamiętam nasze wspólnie spędzone chwile. Zawsze byłeś przy mnie. starałeś się mnie wspierać. Zrywałeś się nawet z pracy, żeby być na moim meczu. A teraz kto będzie? Nie mam nikogo. Zostałam sama. czemu musiałeś odejść? Czemu Ty, a nie ktoś inny? Nigdy nie byłam doskonałą córką, ale za to bardzo cię kochałam i nadal będę. Wiem, że nigdy mnie nie opuścisz. Kocham cię i będę tęsknić. Twoja córka Sam "

Łzy leciały mi strumieniami. Lou odciągnął mnie i zrobił miejsce dla Vic. Ja wtuliłam się w niego i słuchałam Vicki. 

 * Vicki*

No i przyszła pora na mnie. Nie powiem, że jestem twarda, ale przez cały pogrzeb jeszcze nie płakałam. Jeszcze. Wyjęłam kartkę z torebki, rozłożyłam ją i zaczęłam czytać. 

"Kochana mamo. Czemu to akurat musiałaś być ty? Zostałam sama jak palec. Mam przyjaciół, ale oni nie zastąpią mi rodziny. czemu Cię tu nie ma. chce żeby to był sen. Chcę się obudzić i zobaczyć ciebie jak przygotowujesz mi śniadanie. Nie mogliśmy się dogadać, ale zawsze starałaś mi się pomóc. Kocham cię. Vicki."
Popłakałam się. Niall odciągnął mnie od mikrofonu. Wtuliłam się w niego. Nie mogłam powstrzymać łez. Teraz naprawdę zrozumiałam, że straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. 

* Sam *

Ksiądz jeszcze coś mówił, ale go nie słuchałam. Bardziej zastanawiała mnie jedna rzecz. A mianowicie osoba. Tak.. Gdy Louis mnie odciągał zauważyłam ją. Była to kobieta. Poznałam po sylwetce. Niestety nie widziałam jej dokładnie, ponieważ była za drzewem. Ale widziałam jej oczy. Były takie mocno niebieskie. Nigdy ich nie zapomnę. wydaje mi się, ze ktoś ma lub miał taki sam kolor oczu, ale pytanie kto ? 

Pogrzeb nareszcie się skończył. Zaprosiłyśmy razem z Vicki wszystkich zebranych, na kawę do naszego domu, ale przyszli nieliczni. W tych nielicznych była też moja mama z Johnem. Ja, Nicol i Vicki zajęłyśmy się roznoszeniem kaw i innych takich. Ogólnie atmosfera nie była już taka napięta jak na cmentarzu. Poszłam po ostatnie ciasto, a za mną moja matka. 
- Ładnie tu masz. - powiedziała.
- Nie ja tylko Adam i Caroline. - powiedziałam oschle.
- Ahh.. A co masz zamiar teraz robić? 
- Teraz ? Zanieść ciasto.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. 
- A o co ?
- Co z twoją przyszłością? Co masz zamiar dalej robić?
- Będę mieszkać tu z chłopakami.
- Jesteś niepełnoletnia. Nie możesz tu mieszkać. 
- Mogę. Nie dostałaś listu ?
- Dostałam, ale ja się na to nie zgadzam. - mówiła coraz głośniej.
- Za późno. Wszystko jest już załatwione. - ja byłam coraz bardziej wkurzona, jednak nie dawałam tego po sobie poznać.
- A co z twoją szkołą? 
- Jak na razie są wakacje. A szkołę rozpocznę tutaj. Nie mam zamiar wracać do Polski do ciebie. nie teraz. W ogóle co z tobą ? Popatrz na siebie, jak ty się ubierasz. Jak ty wyglądasz? Samym alkoholem i papierosami od ciebie jebie. Ogarnij się.
- Wyrażaj się. Pamiętaj, że nadal jestem twoją matką smarkulo. - towarzystwo przy stole ucichło, ale zaraz znów wróciło do rozmów.
- Mów trochę ciszej, a nie drzesz się na cały dom. Zrozum to, że John cię zmienił. Nie jesteś już moją matką. Jesteś teraz dziwką z jakiegoś taniego burdelu. - łzy cisnęły mi się na oczy, jednak szybko je wytarłam. nie chciałam kontynuować tej rozmowy więc czym prędzej wyszłam z kuchni.