poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 22.

Wstaliśmy około godziny 12. Harry i ja zrobiliśmy wszystkim śniadanie, bo jako jedyni byliśmy w pełni obudzeni. Zjedliśmy go ze smakiem. Ja, Nicol i Vicki poszłyśmy do miasta, a niestety Marta i Danielle musiały jechać do swoich domów.
Przez około 2 godzin chodziłyśmy po sklepie i szukałyśmy ubrań dla mnie. Kupiłam sobie nowy strój kąpielowy, " małą czarną ", szpilki czarne, kilka bokserek i T- shirtów i dwie pary krótkich szortów.
Nicol również zaszalała i kupiła sobie kilka bluzek, różową bejsbolówkę, białe converse i okulary przeciwsłoneczne "Ray- bany".
Vic kupiła vansy, białą bokserkę, koszulę w kratę, rurki czerwone i czerwone converse.
te zakupy uważam za udane.
Zmęczone, ale szczęśliwe wróciłyśmy do domu. Gdy weszłyśmy, chłopaki grali w FiFe. W ogóle nie zauważyli, mimo, że Nicol darła się na cały dom. 
Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Poszłam do przedpokoju, tam gdzie mamy skrzynkę, gdzie można włączyć lub też wyłączyć prąd. Jednym zamachem wyłączyłam wszystkie korki. 
- Ej no 1 wygrywałem - usłyszałam rozpaczliwy głos Harry'ego. 
- Ej no w całym domu nie ma prądu. Idę sprawdzić czy korki nie wysiadły. 
Hej dziewczyny... - dodał.
Podszedł do skrzynki i włączył prąd, nie zwracając na nas najmniejszej uwagi, wrócili do gry.
Zrezygnowane poszłyśmy na górę, żebym mogła się spakować. Zajęłoby mi to pewnie z  3 godziny, ale na szczęście miałam dziewczyny i uporałyśmy się w godzinę.
Około godziny 15.15 byłam już gotowa. Zostało mi jeszcze tylko spakować Louisa, ale jak się okazało on już był spakowany. Na lotnisku mamy być na godzinę 17, więc mamy jeszcze trochę czasu.
Przeszłam się jeszcze po pokoju i sprawdziłam czy wszystko spakowałam. Zeszłam na dół i razem z całą grupa poszliśmy na obiad.
Wygłupialiśmy się trochę, przez co dostaliśmy kilka upomnień od pracowników restauracji. Ze wspaniałymi humorami wróciłyśmy do domu. Zbliżała się godzina 17.00. Zaczęliśmy się z wszystkimi żegnać. Było trochę trudno, no ale nie wyjeżdżamy na całe życie ;) Nawet Marta i Dan przyjechały żeby się z nami pożegnać.
Na lotnisko zawiózł nas Liam z Danielle.
...
- Bawcie się dobrze - powiedział Liam, gdy byliśmy już na lotnisku. Przytulił mnie, a potem Louisa.
Kątem oka ( tak wiem, że z medycznego punktu widzenia nie mamy kata oka) zauważyłam, że Liam daje coś Louisowi. od razu skapowałam o co chodzi i wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Po chwili jednak się ogarnęłam.
Przytuliłam się do Danielle.
- Bawcie się dobrze, ale tak żebym nie została ciocią. - powiedziała mi na ucho.
- Ty też ? No błagam Was nie mam zamiaru mieć teraz dziecka.
- No, ale wiesz. Nigdy nic nie wiadomo.
- Dan, wiem jak się zabezpieczać.
- Tak, tak.... No, ale i tak masz tu potrzebne rzeczy. - włożyła mi do torebki coś. Stawiam na to, że tabletki i test ciążowy.
- Dzięki.
- Ależ nie ma za co.
Musieliśmy już iść. Jeszcze raz się z nimi pożegnaliśmy i odeszliśmy na odprawę. która bogu dzięki nie trwała długo. następnie udaliśmy się w stronę samolotu. czekała nas  3 godzinna podróż. W samolocie siedzieliśmy w klasie biznesowej - wiadomo. usiedliśmy an naszych miejscach. Od razu wtuliłam się w Louisa"
- Kocham Cię - powiedziałam.
- Ja ciebie też. - powiedział.
Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej i zasnęłam.

* kilka godzin później *

- Hej Sam! Budzimy się! - usłyszałam czyjś głos. 
- Mamo! Jeszcze 5 minut. - powiedziałam i dalej poszłam spać. - jednak nie na długo. 
- Wszystko fajnie, ale my musimy wychodzić. - był to głos Louisa. 
Przebudziłam się i trochę ogarnęłam sytuację. Mój chłopak pomógł mi wstać, ale nie bardzo mu się to udało, gdyż wpadł na kogoś. 
- Przepraszam - wyjęczała dziewczyna. 
- Nie to moja wina. - powiedział Lou. 
- Jestem Victioria. - powiedziała blondyna.
CZY TO KURWA DEJA WU ??????????????? NO CO TO MA BYĆ DO CHOLERY. I TO W TAKIM SAMYM MOMENCIE. NIE NO ZWARIUJE. 
- Ja jestem Louis, a to moja dziewczyna Sammy. - Na słowa ' moja dziewczyna" laska nie szczerzyła się już tak. Zmierzyła mnie od góry do dołu, przeprosiła i wyszła. 
Kilka minut po niej wyszliśmy my. w okół nas znalazło się jak na zawołanie pełno fotoreporterów. Ubrałam okulary przeciwsłoneczne, mimo że był wieczór. Tomlinson złapał mnie za rękę i szliśmy w stronę drzwi totalnie olewając fotoreporterów. 
Jakoś udało nam się uwolnić z tej dżungli. Poszliśmy po walizki, a następnie do taksówki, która zawiozła nas pod hotel, który wybrał Lou. 
Była godzina 21.23 Zameldowaliśmy się, odebraliśmy kluczyk i udaliśmy się do pokoju. Byłam tak zmęczona, że nie miałam czasu na obejrzenie dokładnie pokoju. Wzięłam przybory do mycia i ciuchy z walizki i poszłam się umyć. Po mnie wszedł Lou. Następnie razem położyliśmy się do łóżka. 
- Cieszę się, że tu jesteś ze mną. 
- Też się cieszę. Dobranoc. 
- Dobranoc. 
Chwilę się męczyłam, ale zasnęłam... Lou także. 

♥♥♥

Jest rozdział.  !!!!!!!!!!!!!!

Wiem, że szybko poszli spać, ale jednak byli  zmęczeni ;) 



KOLEJNY PRZY 15 KOMENTARZACH

BEZ OSZUKIWANIA, JA I TAK SIĘ DOWIEM ;)


TYM WŁAŚNIE CHĘ SPRAWDZIĆ ILE WAS CZYTA TO ;) 

środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 21.

- NIESPODZIANKA.! - wykrzyczeli wszyscy w pokoju.
Wiedzieli, że nie przepadam za niespodziankami, ale i tak się ucieszyłam. Wszyscy zebrani, czyli Liam, Danielle, Zayn, Niall, Vic, Nicol, Harry oraz Louis zaczęli mi składać życzenia.
Malik jako nasz DJ zaczął puszczać najlepsze kawałki. Przez pierwszą godzinę nie schodziłam z parkietu. W końcu przyszedł czas na prezenty. Zayn ściszył trochę muzykę. Wszyscy usiedli na kanapie, a mnie posadzili na specjalnym krześle ozdobionym różnymi balonami i wstążkami. Na dodatek różowymi.
Wzięłam pierwszy. Wydawał się być duży, jednak tak nie było. Odpakowałam pierwszą warstwę, potem kolejną i kolejną, tak chyba z 10 razy. Aż moim oczom ukazało się malutkie pudełeczko. Z zaciekawieniem otworzyłam je: był tam list oraz jakieś bilety. Przeczytałam list na głos.

" Droga Sammy,
Dzisiaj kończysz 16 lat. Nie mieliśmy żadnego pomysłu co ci kupić. Pewnie sobie myślisz, że nie musieliśmy, ale w tak krótkim czasie przeszłaś na prawdę wiele. Więc potrzebny Ci odpoczynek. Liam wpadł na pomysł, żebyśmy podarowali ci bilety na Bahama, ale Nicol powiedziała, że zawsze marzyłaś, żeby zwiedzić Francję. Dlatego od nas w prezencie dostajesz bilet do Francji na tydzień dla dwóch osób. 


Twoi przyjaciele... "

- Ej no przez Was się popłakałam... - poprzytulałam każdego z osobna i wróciłam do dalszego rozpakowywania prezentów. większość prezentów były od rodziny od strony mamy i taty. Pieniądze, biżuteria, kosmetyki itp... W moje ręce trafił list, kolejny. Był od mojej matki.

" Kochana Sam, 
Nie będę się za dużo rozpisywać. Zabolało mnie to, że masz mnie gdzieś. Nie liczysz się z moim zdaniem. Jestem twoja matka nie zapominaj o tym. Jednakże życzę Ci szczęścia w nowym życiu. Jestem tylko ciekawa kiedy wrócisz do Polski i będziesz mnie błagać na kolanach, żebym cie znów przyjęła do domu. Potraktuje cie tak samo jak ty mnie. Mam dosyć twojego zachowania. Żegnam Cię, zapomnij o mnie, tak jak ja zapomniałam o tobie... 


Pauline "


Głos mi się załamał. Jak ona mogła napisać coś takiego. Byliśmy najlepszymi przyjaciółkami, a ona co ? Wyrzekła się mnie.  Zgniotłam list i wyrzuciłam do śmieci. Wróciłam na miejsce i jakby nigdy nic zaczęłam odpakowywać resztę. Został mi ostatni prezent. Był od Marty - dziewczyny Zayna. Nie ma jej z nami teraz, ponieważ pracuje do 23 i nie udało jej się zwolnić wcześniej. jeżeli uda jej się wyrobić w czasie to będzie za dobra godzinę. otworzyłam prezent. było to małe, niebieskie pudełeczko. W nim za to była bransoletka, na która można było doczepiać wisiorki. ja miałam ,, 1D", ,, S " oraz srebrne serce. Chciałam jej podziękować, ale nie mogłam. Razem z dziewczynami posprzątałyśmy i zaczęłyśmy dalej imprezować. Byłam trochę zdziwiona, że nie dostałam nic od Louisa, ale znając go zawsze coś wymyśli. Muzyka zaczęła grać coraz głośniej. Wszyscy tańczyli. Chwilę po 23 przyszła Marta. Widziałam ja już na pogrzebie, lecz nie zdążyłam z nią porozmawiać, ponieważ nie pojawiła się na stypie. Była na prawdę śliczna. Tak jak ja opisywał Malik. Wyglądała na osobę sympatyczna, bo jeżeli skrzywdziła by Malika to walnęła bym ją największą patelnia jaka jest w kuchni i dała popalić.
Podziękowałam za prezent i poszliśmy tańczyć. Zauważyłam, że brakuję dziewczyn, ale po chwili się odnalazły. Niosły niewielki tort i śpiewały " Happy Birthday..." Wzruszyłam się trochę, nie powiem.
Zjedliśmy tort i tańczyliśmy, wygłupialiśmy się. Nie obyło się bez procentów, jednak nikt nie przesadzał. ;)
O godzinie 2.15 wszyscy już odpadli. Nikt nie miał siły ruszyć swoich tyłków i iść do łóżka, więc wszyscy spaliśmy w salonie. Jutro czekał nas wielki dzień. Wyjazd do Paryża tylko ja i Louis...

♥♥♥

Mamy 21 ;)

Od razu mówię, że sprawa z Nicol będzie się ciągnęła przez kilka rozdziałów i dopiero wyjaśni się w 26 - 27 ;D

KOLEJNY ZA 20 KOMENTARZY NIE SZYBCIEJ ;) 

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 20.

- A kto mi to zrobił ? - spytała się mnie Nicol.
- Chciałbym to wiedzieć na prawdę. Ale niestety, nikt nie widział kto to był. A ty nikogo nie widziałaś ?
- Pamiętam nie wiele. Jedynie ten głos " Za Harry'ego suko..." I to nie była fanka. Ten głos skądś znam.
- Teraz to nie ważne. Sprawą zajęła się już policja. Nie wiem co bym zrobił, gdybym Cię stracił. Kocham Cię.
- Ja ciebie też kochanie.
Nasze usta złączyły się w pocałunku, jednak nie trwał on długo, bo do sali wleciała banda wariatów.
* kilka dni później *

- Sammy -
Dzień po obudzeniu, Nicol czuła się na tyle dobrze, że lekarze wypuścili ją ze szpitala, jednak prosili nas, żeby się nie przemęczała i żeby przez najbliższe 2 tygodnie leżała w łóżku. Oczywiście powiedzieliśmy, że się nią zaopiekujemy, ale mogą być małe problemy, bo Niki jest uparta jak osioł. Chłopcy na szczęście mają miesiąc wolnego. Mając na myśli wolne, chodzi mi tu o to, że nie grają koncertów już tak często. Już za kilka dni moje urodziny. Mam nadzieję, że nie wymyślą nic głupiego. 
- Nicol -

Tak, tak wiem. Nie mam się przemęczać, mam leżeć w łóżku jak grzeczna dziewczynka. Ale ja nie potrafię. Już niedługo Sammy ma urodziny, a my tkwimy w martwym punkcie. Coś niby mama, ale nie wiele. 
Jak Sammy rano jeszcze spała, rozmawiałam z wszystkimi na temat tego wszystkiego. Mam nadzieję, że spodoba jej się ta niespodzianka, chociaż ona ich nie lubi, ale zawsze cieszy się jak małe dziecko. 
O godzinie 12.00 Niall z Vicki wyciągnęli Sammy z domu, żebyśmy mieli czas na przygotowania. 
Ja zajęłam się gośćmi. Nie było ich zbyt wiele. Zadzwoniłam do wszystkich z najbliższej rodziny Sam, ale niestety nikt, albo nie odbierał, albo nie miał czasu. W takim wypadku byliśmy tylko my, czyli: Ja, Vicki, Danielle, Harry, Liam, Niall, Louis, Marta ( dziewczyna Zayna ), Zayn i Sam. Napisałam do mamy Sam, ale wątpię, że się zjawi. Nie dawno wyleciała z Londynu, no chyba, że jeszcze tu jest. 
Harry i Louis zajęli się prezentami. Ktoś zadzwonił do nich z poczty, że maja odebrać jakąś przesyłkę. Poszli, a tam nie jedna przesyłka, ale kilka. Były one do Sam.Wydaję mi się, że to prezenty dla niej, ale kto wie. Przekonamy się wieczorem. Ode mnie, Harrego, Vicki, Nialla, Marty, Zayna Danielle i Liam dostanie bilet na tydzień dla dwóch osób do Paryża.  A od Louisa to nie wiem, ale znając go wymyśli coś szalonego. 
Zayn i Liam zajęli się muzyką i jedzeniem. 
Danielle i Marta pomogły mi ze zrobieniem tortu, oraz udekorowaniem domu. dziewczyny to na prawdę przesympatyczne osoby. Mieliśmy tyle wspólnych tematów. Bawiłyśmy się przy tym w najlepsze. 
* W tym samym czasie * 

- Sam - 
- Po co w ogóle z nami przyszedłeś ? - spytałam się Nialla, który jadł chyba z piątego hamburgera. Wydawało mi się to na prawdę dziwne, bo nigdy nie widziałam Nialla, żeby chodził z nami na babskie zakupy. 
- Nudziło mi się. A zresztą wszyscy są zajęci.
- Zajęci, czym ? - spytałam zaciekawiona. 
Nialler i Vic spojrzeli na siebie tak jakby nie wiedzieli co maja odpowiedzieć. 
- No odpowiedzcie, czekam. - poganiałam ich. 
- . . . - żadne się nie odezwało. 
- Dobra sami tego chcieliście. 
Wyjęłam telefon i wybrałam numer Louisa - nie odpowiadał. Potem numer Liama - tez nic. Zayna - też nie. Harry'ego - też nie. Myślałam, że zaraz zwariuję. Wybrałam numer Danielle z nadzieją, że może ona odbierze. 
1 sygnał...2 sygnał...3 sygnał...
- No hej co tam ? -  powiedziała. 
- Hej, słuchaj wiesz co się dzieje w domu ? 
- Niestety nie, a co ? 
- No właśnie nie wiem. Nikt nie odpowiada. 
- Ja też nie wiem. Sprawdziłabym, ale nie ma mnie w mieście.
- Ajjj... No to szkoda. Do zobaczenia. 
- Pa. 
Moją ostatnia nadzieją była Nicol. wybrałam jej numer. Już chciałam się rozłączać, ale w ostatniej sekundzie odebrała. 
- No co tam mała ? 
- Czy ty do cholery powiesz mi co się w domu dzieję?
- Hej spokojnie. Nic się nie dzieję, a co ma się dziać ? 
- Nikt nie odbiera. 
- Nie panikuj od razu. Może nie mają telefonów.
- Taa, jasne. Wszyscy w jednym czasie. 
- Wypadki chodzą po ludziach. Dobra, a tak w ogóle to co chciałaś?
- Jesteś sama ? 
- Nie. 
- A z kim ? 
- Z Dan... nie sama. 
- Aha spoko. Nie jesteś sama, ale jesteś. Zawsze spoko. 
- Jezuu! Jaki bulwers, a co tam na zakupach ? 
- A dobrze. Kupiłam sobie sukienkę tą o której ci mówiłam i te czarne buty. 
- Aha, no to fajnie. 
- A gdzie swoją drogą są chłopcy ? 
- Yyy... No oni są..... w.... tym.... no.... poszli do..... sklepu, tak do sklepu. 
- Aha...
- Dobra ja kończę. Paaa...
- Czekaj Nicol...
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ się rozłączyła. 
- I czego się dowiedziałaś ? - spytała Vicki.
- Niczego specjalnego. Ej jest już 16, może pójdziemy do domu, co ? Nogi mi zaraz odpadną. 
- Może .... chodźmy.....do....do...kina ?
- Ja pierdziele, co wy się dzisiaj tak jąkacie ? 
- Zmiana pogody ? - odparła Vic, a ja i Nialler obdarzyliśmy ją minami typu WTF!?  
- Taka pogoda utrzymuję się od tygodnia. - powiedziałam. 
- No rzeczywiście...
< No kur,wa z kim ja się zadaję ? - pomyślałam >
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z knajpy. Udaliśmy się do pobliskiego kina na film Faceci w Czerni 3. 
Film trwał około półtora godziny. Uśmiałam się n nim jak nigdy. Jeszcze ta piosenka PitBulla - Back In Time bejbeee....!!! Haha, no nie mogę z niej. 
Po kinie udaliśmy się na reszcie do domu. Była godzina 18.00 i to cud, że moje nogi jeszcze nie odpadły. 
Nialler był taki wspaniałomyślny i nie wziął auta, tylko zaproponował żebyśmy do miasta poszli na pieszo i wracali też. Gdy staliśmy na ganku, zauważyłam, że w całym domu są pogaszone wszystkie światła. Byłam trochę zdziwiona, no ale dobrze. Nie pewnie otworzyłam drzwi. Myślałam, że są zamknięte, ale było inaczej. Odwróciłam się w stronę ulicy. Nialla i Vicki za mną nie było. Zaczynałam się trochę bać. Chciałam zapalić światło, ale nie mogłam. Zdjęłam kurtkę i zaczęłam ponownie szukać włącznika. takim sposobem znalazłam się bodajże w salonie. Już chciałam zapalić telewizor, żeby zrobiło się jaśniej, ale prawie doznałam zawału. . .

♥♥♥

HaHa, no nie... NAPISAŁAM ROZDZIAŁ.
DOSŁOWNIE ŚWIĘTO. 


I TERAZ UWAGA!!!!

KOLEJNY POJAWI SIĘ TYLKO JAK BĘDZIE 15 KOMENTARZY. CZYLI NAWET MOŻE DZISIAJ ;D